Słodko i zaszczytnie jest umierać za ojczyznę. Szczególnie, jeśli można to uczynić parokrotnie. I tu lądujemy przy Ordonie, Julianie Konstantym, dowódcy słynnej Reduty, który po długiej i wyczerpującej obronie, wobec braku lepszej alternatywy, bohatersko wysadził się w powietrze wraz z wyżej wspomnianymi fortyfikacjami w celu pogrzebania sie pod gruzami.

Wiedzę tę zawdzięczamy Mickiewiczowi Adamowi zwanemu dalej Wieszczem. Każde polskie dziecko poznało (i nierzadko  nauczyło sie na pamięć)  utwór zaczynający się od słów „Nam strzelać nie kazano”. Ale nie rozdrabniajmy się

Według Wieszcza, heroiczną decyzję o wysadzeniu umocnień podjął Ordon Julian Konstanty po wnikliwym przeanalizowaniu sytuacji oraz uwzglądnieniu stosunku strat własnych do strat szturmującego wroga, który też miał być pogrzebany, dobrze mu tak. I dlatego czcimy jako dobrzy patrioci Ordona Juliana jako bohatera narodowego i dlatego nazwaliśmy jego imieniem nawet szkaradny przystanek Warszawskiej Koleji Dojazdowej oraz prawdziwe Centrum Handlowe.

Tyle bajki, teraz będzie historia. Podporucznik Ordon nigdy nie dowodził nazwaną później na jego cześć Redutą nr. 54, szczerze mówiąc nie dowodził też żadną inną. Powierzono mu jedynie opiekę nad dwoma starymi działami austryjackiego pochodzenia, innymi słowy archaicznym złomem, który w trakcie krótkich potyczek poprzedzających upadek reduty ani razu, wbrew temu co twierdził Wieszcz , nie wystrzelił bo nie mógł. Ordonowska reduta zapisała się w historii (w przeciwieństwie do reduty nr. 57) raczej niechlubnie, bo jakiś łamaga w ostatniej chwili zapruszył ogień, przez co doszło do wybuchu, w którym zginęło więcej obrońców niż wrażych Moskali. Całość widział, ponoć na własne oczy Gaszyński Konstanty, opisał potem barwnie Wieszczowi, powinien zainteresować się nim okulista, choć najprawdopodobniej był to zwykły łgarz.

Tyle smutnych faktów, teraz będzie śmiesznie. Ordon, lekko poparzony, przeżył i udał się na tułaczkę po świecie. Próbował nawet wstąpić parokrotnie do razmaitych formacji zbrojnych tworzonych przez Wieszcza i otaczających go genetycznych patriotów ale za każdym razem skutecznie był odpędzany jako zombie. Raz nawet, w 1855 roku zdołał się wreszcie dostać przed oblicze tego, który go tak skutecznie uśmiercił, brakuje jednak sprawdzonych informacji czy pomiędzy obu panami doszło do rękoczynów. Zostaje wolnomularzem, co oznacza dla niego drugą śmierć, tym razem cywilną, bo Polak-Katolik masonowi, a w dodatku ewangelikowi przecież ręki nie poda. Wielokroć odtrącony przez rodaków, walczy u boku Garibaldiego o wolność Włoch, wreszcie osiada we Florencji, aby w wieku lat 77, zadręczony przez wierzycieli, popaść w alkoholizm jak również depresję i popełnić samobójstwo.

Jedyną ogólnie znaną pozostałością reduty jest obelisk stojący w zupełnie innym miejscu niż powinien. Tam też od czasu do czasu odbywają się rozmaite uroczystoćci. W 1937 roku wdzięczni rodacy w ramach pielągnacji tradycji narodowej ponownie pomylili reduty i umieścili tablicę pamiątkową nie tam gdzie trzeba tylko jeszcze gdzie indziej. W tę tradycje wpisuje się również Centrum Handlowe Reduta i przystanek WKD Reduta Ordona, oba niecały kilometr dalej niż wykopaliska reduty. Reduta, gdyby to kogoś przypadkiem interesowało, znajdowała sie na pograniczu Woli i Ochoty.