W toczącej się przed Sądem Grodzkim rozprawie o zniesławienie, pewne zaskoczenie wywołały złożone w dniu wczorajszym wyjaśnienia oskarżonego Krzysztofa K.  Odmówił on stanowczo powtórzenia użytego przez siebie sformułowania, nie zaprzeczył jednak, że nazwał publicznie przedsiębiorcę pogrzebowego Józefa W. w sposób uwłaczający jego czci, a może nawet godzący w jego dobre imię. „W zasadzie“ oświadczył bezrobotny Krzysztof K. „taki właśnie miałem zamiar“

W dalszym ciągu swych wyjaśnień oskarżony naświetlił okoliczności, które skłoniły go do wysoce emocjonalnej, lecz jego zdaniem uzasadnionej reakcji.

„Brat mój, świętej pamięci Kazimierz“ – wyjaśnił – „odszedł od nas na skutek zatrucia trunkiem niewiadomego pochodzenia. Ponieważ krótko przed tym zdarzeniem amputowano mu obie nogi, umówiłem się z powodem, że brat pochowany zostanie w stosownej do jego aktualnego wzrostu trumnie model młodzieżowy „Skrzat“. Ku mojemu zdziwieniu i wbrew uprzednim ustaleniom, pochówek odbył się z wykorzystaniem trumny dla dorosłych „Jubilat“ co nie było konieczne, a naraziło mnie na nieprzewidziany wydatek 400 złotych, których chwilowo nie mam.“

Swe wyjaśnienia oskarżony zakończył wyrażeniem przeświadczenia, że powodem kierowała złośliwość połączona z niepohamowaną rządzą zysku i poprosił sąd o wyrozumiałość w związku z trudną sytuacją w jakiej on, Krzysztof K. się aktualnie, na skutek samowoli Józefa W. znalazł.

Reprezentujący powoda mecenas Szlęzak, poproszony przez nas o komentarz stwierdził, że powództwo będzie się domagało zarówno przeprosin jak i odszkodowania. Orzeczenia sądu, w toczącej się z powództwa cywilnego sprawie, należy spodziewać się jutro w godzinach przedpołudniowych, ponieważ w godzinach popołudniowych sędzina Wiesława Pałęcka ma już zamówiony termin u wróżki.

Zapalony myśliwy Mirosław C., oskarżony o zamordowanie w lesie sarenki, wybrał w porozumieniu z mecenasem Szlęzakiem problematyczną na pierwszy rzut oka linię obrony. Twierdził mianowicie, że zmuszony był to uczynić w obronie własnej.

Szczegółowe śledztwo ujawniło, że w bezpośrednim sąsiedztwie miejsca tragicznego zdarzenia przypadkowi przechodnie odnaleźli należący do sarenki resor. Zeznania licznych, zawezwanych przez obronę świadków,  potwierdziły że sarenka była krwiożerczą i nacechowaną okrucieństwem bestią.

Przewiduje się powszechnie,  że obradujący pod przewodnictwem sędziego Józefa Ciechanowicza sąd okręgowy w Olsztynie przychyli się do linii obrony, uniewinniając oskarżonego.