Aniołek zagłady

17 stycznia, 2016

Gruszyński miał raka. Ale go nie lubił. Od pewnego czasu Gruszyński miał również prezydenta, który, łagodnie mówiąc, mu nie odpowiadał. W przeciwieństwie do raka, prezydent przypałętał się do Gruszyńskiego w wyniku wyborów równych, powszechnych i sprawiedliwych. Gruszyński, mimo usiłowań, nie potrafił sobie wytłumaczyć jakim okropnym czynem zasłużył na swój los. W sprawie raka wypowiedział się lekarz onkolog. Ale niejasno. W sprawie prezydenta lekarz się nie wypowiedział. W kwestii raka można by zrobić, według lekarza, to i tamto.

Oprócz prezydenta, który machając łapkami wygłaszał co nuż orędzia do narodu, Gruszyński był również szczęśliwym posiadaczem nowego, nad wyraz sprawnego rządu wyłonionego przez wybraną demokratycznie, a jakże, większość parlamentarną. Rząd robił co chciał, niekoniecznie jednak to, czego chciał Gruszyński. Rak, powiedzieli lekarze, nie jest powodem do tego aby się poddawać. Wręcz przeciwnie. Trzeba mieć nadzieję, powiedzieli.

Nadchodziła sroga zima. Ptaki zaczęły dokarmiać ludzi.