O krukach i ludziach. Temat bieżący.

11 października, 2011

„Once upon a midnight dreary, while I pondered, weak and weary (…)“
E.A. Poe, The Raven

Kruki zasługują na więcej. Ponieważ każdy może coś takiego powiedzieć i niekoniecznie musi (aczkolwiek istnieje niebezpieczeństwo, że może) istnieć przełożenie chwytliwego sloganu na dotykalną rzeczywistość, spróbujemy wyjaśnić. Wyjaśnienie, w przeciwieństwie do sloganu, nie ma apelować do emocji, których źródłem jest układ limbiczny. Osoby uważające się za humanistów (nazwa, jaką zwykło się określać w naszym kraju tych, którzy np. nie uważali na lekcji biologii) proszę mimo wszystko o pozostanie. Będę się starał mówić powoli i wyraźnie.

O co chodzi

Chodzi o kruki. Kruk (corvus corax), to ptak należący do rodziny krukowatych (Corvidae). Prowadzi żywot osiadły i występuje na półkuli północnej. Kruk koegzystuje z ludźmi od tysięcy lat, na niektórych obszarach rozmnożył się tak bardzo, że ludzie (niektórzy) uważają się go za szkodnika. Złą opinię zawdzięcza swym kulinarnym upodobaniom. Kruki są nader wszechstronne w znajdowaniu źródeł pożywienia. Jedzą mięso martwych zwierząt (padlinę), owady i odpady spożywcze, a także ziarna zbóż, jagody, owoce.

Chodzi również o ludzi. Człowiek (homo sapiens) to ssak należący do rodziny człowiekowatych (Homonidae). Ponieważ nie należy do gatunków skromnych, nazwał się sam ssakiem naczelnym, jak również człowiekiem myślącym. Prowadzi żywot (zasadniczo) osiadły na obu półkulach. Człowiek koegzystuje z krukami od tysięcy lat, na niektórych obszarach rozmnożył się tak bardzo, że kruki (gdyby je ktoś zapytał) mogłyby uważać go za szkodnika. Ludzie są nader wszechstronni w zdobywaniu źródeł pożywienia. Jedzą mięso martwych zwierząt, ale nie wszyscy i nie tylko. Oprócz tego spożywają produkty wytworzone z ziaren zbóż, owoce, jarzyny i różne inne rzeczy. Owadów z reguły nie jedzą.

Podobieństwa
Kruki, podobnie jak ludzie, funkcjonują w stadzie, żyjąc jednakże w stałych związkach (stadłach). Z reguły są monogamiczne, chociaż zdarzają się wyjątki. Większość ludzi również twierdzi, że są. Kruki są wszystkożerne, ludzie też. Gromadzą się w okolicach obfitych w pożywienie czyli tam, gdzie im się to opłaci. Kruki, zupełnie tak jak ludzie, potrafią się bawić (playful behavior), a nawet przedrzeźniać.

Różnice
Kruki różnią się od ludzi. Kruki są mniejsze. dojrzały kruk mierzy od 56 do 69 cm, a udokumentowana masa ciała wynosi od 0,69 do 1,63 kg. Dojrzały człowiek mierzy od 150 do 190 cm (wyłączamy Pigmejów, koszykarzy i osobniki chore na akromegalię). W porównaniu z człowiekiem kruki są krótkowieczne: dożywają zwykle około 10-15 lat na wolności (według danych opartych o obrączkowanie), jednak rejestrowano ponoć także osobniki w wieku ponad 40 lat. Ludzie dożywają na wolności zwykle 74-80 lat. Ponadto kruki obdarzone są (niezaprzeczalną) inteligencją. Nie wywołują wojen lokalnych, ani światowych. Nie stworzyły religii, chirurgi plastycznej, kultury masowej, systemu penitencjarnego ani pornografii internetowej. Nie zmotoryzowały się. Nie konsumują programu telewizyjnego. Polują tylko gdy muszą i jedzą to co upolują.

W pewnym sensie
W pewnym sensie chodzi również o myśliwych. Pod pojęciem myśliwego rozumiemy (z reguły) romantycznego osobnika rodzaju męskiego, wyposażonego (zazwyczaj) w wąsy i (zawsze) w broń palną. który czerpie przyjemność z uprawianego przez siebie procederu. Romantyzm wzmacniany jest (często) przez łyk z manierki. Ponieważ czerpanie przyjemności z zabijania rozmaitych stworzeń nie spotyka się (małe dziewczynki, ekolodzy, ludzie wrażliwi) z powszechną akceptacją, myśliwy lubi przedstawiać się jako wielki przyjaciel tzw. przyrody w ogóle i zabijanych przez siebie zwierząt w szczególności. Zapytany o pobudki odpowiada, że są one szlachetne, bo natura już dawno nie potrafi – ze względu na brak naturalnych mechanizmów – sama się regulować. To, że brak owych mechanizmów jest (między innymi) wynikiem działalności myśliwych – skromnie przemilcza. Wskazuje na brak drapieżników, które mogłyby ograniczyć pogłowie jeleni i sarenek zjadających las – i biegnie do lasu ze strzelbą, aby tenże ratować. Przedtem biegał do lasu, aby ratować jelenie i sarenki przed drapieżnikiem, aż do całkowitej eliminacji tego ostatniego. Gdy ilość jeleni i sarenek się zmniejsza i nie gwarantuje możliwości aktywnej ochrony przyrody przy pomocy flinty, myśliwy zwierzątka dokarmia. Na pomysł, że las może być nie tylko plantacją desek z wydzielonymi stanowiskami sadzonek, lecz – przy odrobinie dobrej woli – ekosystemem potrafiącym się regulować na dłuższą metę bez strzelania, machismo i manierki, myśliwy reaguje alergicznie. Pomiędzy tym co myśliwy chętnie głosi, a jego rzeczywistymi motywami można dostrzec pewien dysonans. Po dokładnym przyjrzeniu się, dysonans ten daje się podsumować jednym słowem: hipokryzja.

Wracamy do kruków.
Kruki myśliwym od dawna podpadły. Podobnie zresztą, jak nieuleczalni romantycy pragnący otaczać je ochroną. Kruki, zdaniem myśliwych, są odpowiedzialne za dramatyczny spadek ilości zajęcy, bażantów i kuropatw. Los zajęcy, bażantów i kuropatw leży myśliwym na sercu i nie daje spać. Dlatego też zwrócili się do instytucji, której zadaniem jest ochrona przyrody, o pozwolenie na strzelanie do kruków. Dyrektor od ochrony środowiska, (który jest sam myśliwym), powołując się na rzetelną i obiektywną opinię przyrodnika (który też jest myśliwym) zezwolenie wydał. Co prawda ornitologom nieznany jest przypadek kruka polującego na zające, bażanty lub kuropatwy, ale ani kruków, ani tym bardziej zajęcy nikt o zdanie nie pytał. Ornitolodzy przypominają, że szansa na zidentyfikowanie kruka w locie jako kruka leży w przypadku dobrze wykształconego fachowca w okolicach 80%. W przypadku myśliwych szacują, że jedynie 20% ptaków zostanie rozpoznana prawidłowo i oczekują nadchodzącej nieuniknionej hekatomby bielików, gawronów i sów.

Uwaga końcowa.
Przypadki postrzelenia kogokolwiek przez pijanego kruka nie są powszechnie znane. O myśliwych nie można niestety powiedzieć tego samego. Zupełnie natomiast pomiędzy bajki należy włożyć pogłoskę, jakoby kruki zwróciły się do lokalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska o pozwolenie na odstrzał myśliwych, którzy ostatnio zbyt się rozmnożyli. Szkoda. Kruki z całą pewnością zasługują na więcej.

——

Podziękowania

Dziękuję Kwikowi, który w swej (jak zwykle doskonałej) notce zwrócił uwagę.

Lektura uzupełniająca (jakby ktoś miał ochotę)

1. Uzasadnione  święte oburzenie – tutaj.

2. Najnowsze wiadomości z frontu – tutaj

3. Ornitolog o odwiecznym konflikcie – tutaj

4. Gazeta o historii konfliktu – tutaj

Komentarze 24 to “O krukach i ludziach. Temat bieżący.”

  1. Stradovius said

    Brawo – wpis na medal.

  2. Fajne to, tylko zgrzytnęło mi twierdzenie, że kruki są stadne.

  3. telemach, w samo sedno. Chylę czoło.

  4. nameste said

    Świetnie. Tylko z tym niejedzeniem z reguły owadów (przez ludzi). Różnie bywa.

  5. mona said

    @Michał Grochowski: jak nie są, skoro są?
    http://www.nicolasdory.com/2009/12/
    Stare nie, ale zanim się połączą w pary, to zdecydowanie. A i potem, jak jest gdzie, to żerują razem. Jak ludzie, jak ludzie ;)

  6. Zemdliło mnie ze śmiechu. Fucking genius.

  7. dru' said

    „Osoby uważające się za humanistów (nazwa, jaką zwykło się określać w naszym kraju tych, którzy np. nie uważali na lekcji biologii)…”
    Ejże. Humanista to ktoś kto nie potrafi liczyć.

    Kruki powinny założyć partię. Mają mój głos.

  8. Miły Panie Dru’ ,

    sądzę, że nasza rodzima, swojska definicja humanizmu jest na tyle obszerna, że obok leniów matematycznych pomieści również matoły fizyko-chemiczne i – co autor zasygnalizował przecież skrótem „np” – osoby niewydolne biologicznie.
    Z wydarzeń międzynarodowych ostatniego czasu wynika, że ktoś, kto nie potrafi liczyć, to bankier. Tak się, proszę Pana, czasy zmieniają.
    Ukłon
    TW

  9. dru' said

    Szanowny Panie Theo,

    nie nadążam trochę za pędzącym światem. W moich szkolnych czasach, ktoś kto nie potrafił biologii nazywał się sympatycznie „ścisłowcem”, jako że znajomość biologii nie była niczym innym jak kuciem na pamięć ostatnich dziesięciu lekcji. I ta niezdolność/niezgoda na kucie rekompensowana była umiejętnością rozwiązywania mniej lub bardziej skomplikowanych zadań z matematyki – fizyki, akurat u nas, nie rozumiał nikt.
    Dzisiaj jak widzę humanizm stał się bardziej uniwersalny i ktoś kto nie umie, ani (bezmyślnie) klepać regułki, ani podstawiać do wzoru w końcu może się jakoś nazwać. Byle do przodu!

    Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego dnia,
    Dru’

  10. […] https://pytania.wordpress.com/2011/10/11/o-krukach-i-ludziach-temat-biezacy/ Rate this: This entry was posted in adnotacja, doradztwo filozoficzne, porady filozoficzne and tagged filozofia, porady filozoficzne by Jacek. Bookmark the permalink. […]

  11. grzes said

    Oddajmy krukom sprawiedliwość:
    nikt nie widział ich polujących na zające, ale wszyscy ornitolodzy wiedzą, że kruki żywią się między innymi młodymi zającami i jajkami kuropatw.
    Rzecz jasna, żywią się też padliną. Stąd przez setki lat były postrachem żołnierzy, bo kruki na polu bitwy nie potrafiły odróżnić poległych od ciężko rannych.
    Nie będąc ani jednym, ani drugim, nie mam nic przeciwko krukom ani myśliwym. Znam za to z moich okolic wstrząsające i nieudane przypadki regulacji populacji zwierzęcej, w imię ochrony i ekologii.

  12. Andrzej Bieńkowski said

    „nikt nie widział ich polujących na zające, ale wszyscy ornitolodzy wiedzą, że kruki żywią się między innymi młodymi zającami”

    Ale przecież ze zlinkowanego wynika że nie. A na pewno, że nie wszyscy.Swoją drogą ciekawe czy istnieje forest legend jako odpowiednik urban legend.

  13. PAK said

    Piękny wpis, mam tylko jedną uwagę na marginesie — czy to uczciwe porównywać żywot kruka na wolności z żywotem człowieka w okowach cywilizacji? Zabierzmy mu supermarket, samochód/rower, dach nad głową, ubranie, lekarstwa i lekarza i zobaczmy, czy wytrzyma dłużej niż kruk w naszych warunkach klimatycznych.

  14. dru' said

    PAKu, idźmy do przodu. Otwórzmy supermarkety dla kruków i darmową opiekę medyczną. Dodatkowo niech zaczną płacić na ZUS.

  15. Bobik said

    Ja zdecydowanie mam coś przeciwko myśliwym, który nie polują dla zaspokojenia głodu, a dla przyjemności. My, psy, też czasem padamy ich ofiarą. Jeden mój kumpel z sąsiedniej ulicy został na okolicznych polach spuszczony ze smyczy i został przez takiego drania z dubeltówką zabity na śmierć, na oczach swojej ludzkiej rodziny. Zrozpaczonym ludziom myśliwy oznajmił, że ganiającego luzem psa on zabić ma PRAWO!

    A wobec kruków mam nieczyste sumienie. Wysłałem w zeszłym tygodniu oburzony, obywatelski mail w ich sprawie do olsztyńskiego RDOŚ i miałem zacząć namawiać do mailowania również innych, ale potem się zająłem wyborami i gdzieś mi uciekło. Namawiam zatem niniejszym, podając adres mailowy:
    sekretariat.olsztyn@rdos.gov.pl
    Pan dyrektor nazywa się Stanisław Dąbrowski i ja na jego ręce skierowałem.

  16. iżyk said

    No wpis faktycznie, że piękny! Aż tak mi po poczytaniu trochę wstyd, że jako myśliweczek-kochaneczek dyszę żądzą mordu względem tych srok, sójek i skowronków. Ale że nie mam żadnego na podorędziu kontrautoryteta, to się nie wesprę, by z hipokryty stać się uzbrojonym chumanistem!
    Co innego autoryteci miłośników przyrody! O, tu to to dopiera paleta, wachlarz, kolaż i mozaika.
    Jan bednarz to chyba jakiś koryfełusz i iluminarz zwierzęcologii być musi (albo taką mu przysługę red. Łuczak uczynił), bo co zdanie, to perełka!
    Mówi „Od kiedy to kruk je ziemniaki? Surowy ziemniak to jest szczyt trucizny. Tego żaden zwierz nie ruszy!”, a ja potwierdzam, że dziki wtryniają wyłącznie gotowane, tłuczone i z omastą, a w zapusty – placki.
    „To nieprawda, że sroka wcina zajączki, bo ona występuje przede wszystkim w miastach, a w miastach nie ma zajęcy.” Hm, jeśli sroka występuje przede wszystkim w miastach, to co robią sroki na polach i w lasach? – występują, ale nie przede wszystkim? I z tego nie przede wszystkim wynika, że sroka nie łyka. O, pardą – nie wcina.
    W tym miejscu z bólem muszę przyznać, że w jednym miejscu p. Bednarz nie współpracuje w go krytykowaniu i potwierdzić – bociuś to zabójca… lecz;
    „Kruk nie jest w stanie upolować dorosłego zająca.” A kto mówi o dorosłych?!
    „Kruk, nawet gdyby chciał, to nie może odżywiać się wyłącznie zającem czy kuropatwami, bo by z głodu umarł. Gdyby Pan się chciał odżywiać tylko kawiorem, to by Pan też nie wyglądał tak dobrze.” Tu to się sam Telemachu powinieneś po nim przejechać za „androniczność” konstruktu, nieprawdaż?
    przepraszam za rozrost obszerności, lecz tu trzeba cały akapit:
    „Kruki to zbieracze i czyściciele. Zbierają wszystko, co ludzie wyrzucą. Przedsiębiorstwa komunalne nie są w stanie zebrać tyle, ile ptaki. Wrona, gawron i kruk wędrują po całej Europie i osiadają tam, gdzie człowiek jest niechlujny. Trzymają się tylko krajów, w których jest nieporządek. Dlatego u nas jest ich tak wiele. W porządnych miasta nie ma krukowatych, bo tam nie ma co jeść. Siedzą jedynie przy szosach, gdzie padliny jest dość. I z tego żyją. Poza miastami, czyli tam, gdzie żyją kuropatwy i zające, krukowatych jest niewiele.” No to jak, bo nie nadanżam: są te sroki przede wszystkim w miastach, w których nie ma zajączków, czy krukowatych nie ma, bo jest czystość?!
    O tuszkach i podjeżdżaniu, strzelaniach do samic na gnieździe, to juz nmi się niechce. Widać, że p. prof. niepolujący. A ty Telemach? Bo wiesz… Lepiej o tym mówić z polującym lub byłym polującym. Inaczej to se można tylko pogadać.
    A koniec nakalam we własne gniazdo – (wydaje mi się, że) większość myśliwych lub całkiem sporo) to mało refleksyjne cymbały z rurą w garści itd. Każde jednak uogólnienie zawiera błąd uogólnienia. Ilu jest myśliwych w Polsce? To możliwe , żeby tylu ludzi było cymbałami?

  17. miziol said

    Morzliwe (rzeby jurz tszymac sie tej gramatyki). Chistoria zna takie pszypatki. Cale masy cymbalow

  18. iżyk said

    Znam miziolu morze całe takich różnych, a przynajmniej sadzawkę. Raz nawet padło, że dzików ubywa przez… wiewiórki, bo żołędzie i buczynę, ścierwa, wyżerają!, a dziki głodne…
    Z drugiej (przyznasz może?) strony płotu stoi grono uzbrojonych w biotop, habitat i epizootię kochaczy, którzy cymbałów za cymbałów mają, sami sądząc, że przyroda jest rozkoszna, jak na obrazkach u świadków jehowy. Tymczasem przyroda jaki jest, każdy widzi.
    http://www.joemonster.org/art/8241/Brutalnosc_dzikiej_natury
    to oczywiście nie jest kruk, bo ja sam nie wiem, skąd im ten kruk

  19. miziol said

    Wydaje mi sie, ze patrzymy na to z zupelnie innych punktow widzenia. Pewne ekstrema funkcjonuja z cala pewnoscia po obu stronach tego „plotu”, ale to chyba nie w tym rzecz. Na wielkich obszarach naszego globu (Europa, Ameryka Polnocna, Australia, wielkie polacie Azji i Afryki) czlowiek wykonczyl przyrode, a scislej mowiac faune tak skutecznei, ze te biedne resztki maja juz raczej charakter zoologow a nie srodowiska naturalnego. Ale jakby tego bylo malo jeszcze sie te populacje „kontroluje” czyli wymordowuje wedlug jakichs wydumanych kryteriow. Niezaleznie od tego czy przyroda jest „rozkoszna” czy nie to ona potrafi sie sama regulowac, a te historie o „regulowaniu populacji” to po prostu usprawiedliwianie zabijania dla przyjemnosci.

  20. Bobik said

    No właśnie, Miziolu. Jak ta natura tyle milionów lat sobie radziła bez myśliwych, nieprawdaż? Kompletne bezhołowie było i brak kontroli.
    Zresztą, w przypadku kruków szczycieńskich już nawet nie chodzi o ekologiczne filozofowanie i miłość na zabój, tylko o to, że decyzja była podjęta niekompetentnie i oparta na więcej niż chwiejnych podstawach (oszacowanie pogłowia kruków na podstawie obserwacji myśliwych i uczniów). Akurat RDOŚ jest urzędem, w którym powinni wiedzieć, o co należy rozbić takie szacunki. A odstrzał według tych wyssanych z lufy szacunków może grozić zagładą okolicznej populacji.

    A co do życia krukowatych w miastach lub nie w miastach – jest i tak, i tak. ;) Bo krukowate do gniazdowania potrzebują niezbyt wysokich zarośli, żywopłotów i takich tam. Z terenów upraw monokulturowych, skąd takie zarośla wyeliminowano, ptaszyska się wynoszą, bo już wolą podmiejskie ogródki czy działki pracownicze (do centrum latają na śmietnikową wyżerkę). A tam, gdzie jeszcze przetrwały miedze i szachownica pól, wysiadują i polatują.

  21. iżyk said

    Miziolu
    Tak tylko sygnalizując, bo wszelklie najracjonalniejsze dyskusje o myślistwie kończą się zastrzeleniem myśliwego.
    1. Dziękuję za zauważenie extremów i również uchylam kapelusika :)
    2.a). Na wielkich obszarach… itd., człowiek wykończył… itd. – Człowiek, tzn. raczej plantator/farmer/hodowca i jego wszyscy konsumenci (tzn. ty/ja/bobik/telemach?), niż cymbał – myśliwy.
    2.b)Jak powiesz, że wtych zoologach się „sie te populacje „kontroluje” czyli wymordowuje”, to jest już po kapelusikowych rewerencjach i twój emotywizm dialog pożarł.
    Miziolu/bobiku (witaj Bobiku), czyli
    3. „ona potrafi sie sama regulowac, a te historie o „regulowaniu populacji” to po prostu usprawiedliwianie zabijania dla przyjemnosci.” i „Jak ta natura tyle milionów lat sobie radziła bez myśliwych, nieprawdaż? Kompletne bezhołowie było i brak kontroli.”
    Czyli co? – trójpolówka, czy 3% populacji zatrudnionej w rolnictwie? Mleko rozlało się kilka stuleci temu lecz nie przez cymbałów, ponieważ nie oni są motorem cywilizacji. Proszę sobie zasadzić za oknem tę pierwotną puszczę i wyżywić 7miliardów bez przełowienia łowisk, freonu i wysypisk połowicznego rozpadu i Ikei na centralnym w swoim stołowym.
    Się podoba, czy nie – dzisiejsze lasy mają swoją „pojemność” i dokładnie wiadomo ile sarno-jelenio-łosia się zmieści. Tak jak wiadomo, ile bydlątek pomieści argentyńska pampa bez uszczerbku dla trawki i ziółek. Resztę trzeba odstrzelić. Jeśli odstrzelicie cymbałów, to powołacie nową służbę, która… zrobi to za myśliwych lub, jak, jak zw2ykle sarkastycznie, pisze Telemach, „Na pomysł, że las może być nie tylko plantacją desek z wydzielonymi stanowiskami sadzonek, lecz – przy odrobinie dobrej woli – ekosystemem potrafiącym się regulować na dłuższą metę bez strzelania, machismo i manierki, myśliwy reaguje alergicznie.”
    Powstrzymując się przed wysypką, łezkami i kaszelkiem, grzecznie poproszę – podaj Telemachu tę marę dobrej woli i odległość do mety samoregulującego się ekosystemu bez strzelania. Gdzieś już wdrożono, czy to autorski Nobel? :)
    Bobiku-skąd ta pewność że olsztyński Rdoś jest taki głupi? Poza linkami Telemacha (wajrak i GW) masz coś może jeszcze? CJak powiem, że co innego wajrak piszący o Nurii i Curro, a co innego wajrak mówiący „nie!”, bo jestem wajrak, będzie że nie szanuję źródeł telemacha? A jak po mnie obsobaczeniu wyjaśnię, że nie chodziło mi o kruka, a erystyczne telemacha na myśliwych sztuczki? Jest zły czas dla nas cymbałów i tyle. Wypadałoby jednak cymbałom oddać, że bez nich nie byłoby głuszca, cietrzewia, rysia, łosia, srosia i mamrosia. Bo przecież kochacz- ornitolog bada nieodgadnione trasy na firmamencie nieboskłonu, tropi przepiórki piórka i liczy gastrolity.
    Jak się zejdzie na myśliwych, to w olsztyńskim RDOŚu opowiadają taką historyjkę – ornitoekolog donosi na przedemerytalnego gajowego, że ten mieszka 30 m. od stanowiska wyginiętego ptaka i żeby się wynosił. Gajowy wyjaśnia, że już tyle razy wyjaśniał, że już nawet niechce się mu wyjaśniać, że od 6-ciu lat 4 razy zmienił gajówkę, a ptasior się po prostu nie chce.. (i tu gajowy użył słowa).
    Ja nie wiem, Telemachu, na czym polega twój pomysł lecz tak w ogóle ni etylko mleko się rozlało, ale nawet jest już chyba po herbacie. A alergia myśliwych (raczej pewnie leśników) bierze się stąd, że zwolennicy powrotów i cywilizacji ekologiczno -romantycznej mówią zawsze to samo – „Weźmiemy się i zrobicie!”. Chłopy się ustąpią, fabryki się ustąpią, blokowiska się ustąpią. I jak się wszyscy tak ustąpią, to się zrobi tyle miejsca, że będzie jedna wielka Rospuda.
    Żeby przynajmniej na koniec było troszku na temat kruka-zająca…
    Tak się zupełnie przypadkowo złożyło, że dwa dni temu (w życiu tak się czasem złoży, a znajomych każdy ma swoich) dr. Krzywiński (jelenie, głuszce a odparu lat reintrodukcja rysia), zapytany o kruka wpływ na zająca, krzywi się i… proponuje Finlandię. Nie, nie! Aż tak dobrze nie było… Naście lat temu finowie na płn. wschód od Helsinek wypuścili rysie i po paru latach okazało się, że kuraków i zajęcy przybywa. Wyjaśnienie ciśnie się takie, że ryś gnębi konkurenta (lisa), którego kiedyś wyleczono ze wścieklizny. Spadło trochę pogłowie sarny, lecz takie już to hydrostatyczne prawo naczyń połączonych.

  22. Panie Iżyku, sugerując, że:

    „A alergia myśliwych (raczej pewnie leśników) bierze się stąd, że zwolennicy powrotów i cywilizacji ekologiczno -romantycznej mówią zawsze to samo – „Weźmiemy się i zrobicie!”. Chłopy się ustąpią, fabryki się ustąpią, blokowiska się ustąpią. I jak się wszyscy tak ustąpią, to się zrobi tyle miejsca, że będzie jedna wielka Rospuda.”

    mija się Pan nie tylko z sensem wpisu, autorem, rzetelnością komentatorską, lecz również – proszę wybaczyć -ze zdrowym rozsądkiem”

    Tekst nie jest o mechanizmach samoregulujących w ramach, istotnie nieodwracalnie uszkodzonego systemu pt natura. Tekst jest o hipokryzji miłośników bum, bum ukrywających swe zamiłowanie do robienia zwierzątkom kuku pod innym płaszczykiem. Myśliwi idą z flintą do lasu aby zabić zwierzę, móc je wypatroszyć, obedrzeć ze skóry, zawiesić sobie jakąś część ciała nad łóżkiem, a przy okazji nażłopać się z manierki i ewentualnie postrzelić kolegę lub turystę. I, jeśli rozumiem autora, problem byłby mniejszy, a dyskusja o sensie ich działań łatwiejsza gdyby uczciwie przyznali, że jest jak jest. Oni jednak nazywają swoje hobby ochroną przyrody i co rusz, jak im się przez celownikiem zrobi pusto dokonują nominacji coraz to innego gatunku z niekończącego się łańcucha pokarmowego twierdząc, że poświęcają się dla przyrody, bo ta, o ile natychmiast nie zaczną strzelać, obdzierać i patroszyć, zupełnie sobie inaczej rady nie da. Tak nie jest: ich ingerencja kreuje nowe problemy, które będzie trzeba rozwiązywać znów przy pomocy ostrej amunicji.
    W skrócie: tekst jest przede wszystkim o hipokryzji miłośników używania broni palnej. O mieszaniu argumentów i interesów. O zapominaniu, że do sarny wcale nie trzeba strzelać o ile zadbamy o to aby słabsze i chore egzemplarze miały naturalnych wrogów. Do zająca też nie. I do kruka to już zupełnie nie, bo przecież nie rozmnażają się zbyt szybko tam, gdzie ludzie nie śmiecą, gdzie rozjeżdżane samochodami zwierzęta są sprzątane przez odpowiednie służby, a odpadków spożywczych nie wyrzuca się na śmietnik. Istnieją dwie drogi: można próbować restytucji naturalnych mechanizmów regulacji wychodząc z założenia, że mimo wahań liczebność populacji ta się dostosowuje się do liczebności następnego ogniwa w łańcuchu pokarmowym (mało gatunku A, gatunek B nie ma co jeść i przestaje się rozmnażać zbyt szybko). Można również za każdym razem biec z manierką i robić bum, bum. Tyle, że to drugie nie ma nic wspólnego u konserwacją natury (lub jej resztek) i doprowadziło nas tam, gdzie jesteśmy. Jeśli myśliwy ma ochotę zrobić coś dla natury, niech pójdzie w zimowy poranek i podemonstruje pod śmietniskiem na które pobliska rzeźnia wyrzuca nielegalnie odpadki. Naprawdę przyczyni się to skutecznie do redukcji populacji krukowatych. Jeśli chodzi o mnie, to niech sobie nawet weźmie ze sobą manierkę.

    Ukłony
    TW

  23. iżyk said

    Panie Theo. :)
    Odkąd Diogenes zamieszkał w bagażniku, nabrałem, że jest Pan „alter-egiem” telemacha ;) Stąd proszę, żeby zechciał Pan Go ode mnie serdecznie przeprosić za wszystko, a szczególnie minięcie się z komentatorską rzetelnością. Brak zbieżności z sensem Jego wpisu, Nim samym i zdrowym rozsądkiem, skłonny jestem sobie wybaczyć, lecz bycie na bakier z rzetelnością… Prze-pra-szam.
    Gdyby jednak ta dwoistość wcale nie, to zechciej Telemachu przyjąć wprost i bez pośredników.
    Rzetelność (dyskusji) pozdrawiam sobie sam oddzielnie: Ja ani razu nie podnosiłem kwestii hipokryzji i nie bąknąłem nawet z jakichż (takie mi tu słowo pasuje i już!) to szalenie szlachetnych powodów smakowych pożeram sarenki i jak się tan smak ma do manierki… Manierki, którą Pan raczył przytknąć mi do ust trzy razy, a Telemach dwa. Lub odwrotnie.
    Nie mniej głębokie…

  24. Panie Iżyku, no widzi Pan sam: rzetelność dyskusji cierpi, bo skoro Pan nie podniósł ani razu kwestii hipokryzji pod tekstem o hipokryzji – to nie ma się co dziwić, że Panu tę menażkę wciąż podtykają. Z nadzieją, że Pan się jednak ustosunkuje do tematu. Jeśli ma Pan jednak ochotę podyskutować na inny temat, np. jaki rodzaj flinty zapewnia najskuteczniejszą ochronę zagrożonych gatunków, to ja przecież nie będę Panu przeszkadzał.
    Ukłony
    TW
    Znaczenie słów alter i ego sprawdzę w słowniku. Obiecuję solennie.

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.