Dlaczego Niemiec nie chciał Wandy?

18 września, 2011

Trudno obecnie powiedzieć. Może była szpetna? Może najzwyczajniej durna? A może zarówno jedno jak i drugie? Na pewno była niezdarna. No bo, jak powszechnie wiadomo, potknęła się, spadła do Wisły i ponieważ nie umiała pływać, nie skończyło się to dla niej dobrze.

Żarty na bok. Głównym powodem dla którego Niemiec nie mógł chcieć Wandy, był jej brak. Tak, brak. Historycy są obecnie zgodni co do tego, że jej nigdy nie było. I już. Podobnie jak jej tatusia. Wszystko jedno czy zwał się Krak, czy też (jak podaje Kopaliński) Kruk. Nie było. Niemca zresztą też nie. Tak że w zasadzie, powinno nam być obojętne kto z nieistniejących kogo z nieistniejących chciał lub nie chciał. Najwidoczniej jednak nie jest i polska dziatwa szkolna od wieków karmiona jest. Leży Wanda w Polskiej ziemi bo nie chciała Niemca. Kto nigdy w dzieciństwie nie słyszał o Wandzie, która nie chciała, ręka do góry. Nie widzę. To może jednak lepiej wyjaśnić? Spróbujmy.

Twórcą Kraka jest Kadłubek Wincenty, o którym wiadomo, że łgał jak z nut. Kadłubek miał wyobraźnię i najwidoczniej głęboko zakorzenione przeświadczenie, że rodakom trzeba wymyślić przeszłość, bo odpowiedniej jakoś nie mają. Łgał nieudolnie i mało wiarygodnie. Nieszczęsnemu Krakowi kazał na zmianę kłopotać się ze względu na smoka, lub też pokonywać Aleksandra Macedońskiego i Rzymian. Wandę też wymyślił, twierdząc w dodatku, że jej poddani to Wandalowie. Czyli my. Ale jej nie uśmiercił, wręcz przeciwnie, to nieznany z imienia książę lemański zrobił sobie sepuku po tym, jak jego armia, porażona pięknością nieistniejącej Wandy, poddała się bez walki. Wymyślona przez Kadłubka Wanda była (nad Niemcem) górą. Ale zmarła jako dziewica ze starości. Co powinno piewców jej piękności zastanowić.

W stworzonej przez niezidentyfikowanego (do końca i z całą pewnością) autora Kronice Wielkopolskiej nieznany książę lemański nabiera po raz pierwszy cech niemieckich. Ale i tym razem Wanda się nie topi. Utopi ją dopiero Długosz Jan. Aby nadać swym wymysłom pozory autentyczności, Długosz podaje nazwisko niemieckiego niegodziwca. W ten sposób do polskiego dziejopisarstwa wkracza niejaki Rüdiger von Bechelaren. I zagnieżdża się w nim na dobre. Skąd się wziął? Odpowiedź jest prosta: z popularnej w średniowieczu Sagi o Nibelungach. Jak się znalazł nad Wisłą? Tego nie wie nikt. Był jakiś obco brzmiący Helmut Długoszowi potrzebny, więc się znalazł. A że równie prawdopodobny jak smok wawelski? A kto tam się zorientuje.

Kronika mistrza Wincentego Kadłubka traktowana była do XVIII wieku jako poważne źródło historyczne. Nauczano z niej studentów traktując ją jako podręcznik uniwersytecki. Do czasów Naruszewicza. Adama. Nie, to nie żart. Encyklopedyści zostali już pochowani z honorami, Voltaire dogorywał, w Królewcu Kant głosił bezkarnie agnostycyzm poznawczy. A u nas objaśniano dalej świat w oparciu o niewydarzone bzdury wymyślone przed stuleciami przez nieudolnie, ale nader patriotycznie łgającego biskupa.

Mitologia potrzebna jest (podobnież) narodom do podtrzymywania swej kruchej tożsamości. Niektóre narody miały – w przeciwieństwie do nas – pod tym względem chyba jednak większe szczęście. Skutki, w postaci spustoszeń w świadomości widoczne są do dziś. Tak bywa, gdy wymyślanie tożsamości narodowej powierza się biskupom.

Komentarze 52 to “Dlaczego Niemiec nie chciał Wandy?”

  1. beatrix said

    Mamy wiek XXI. Biskupi nadal trzymają się mocno. Również w zakresie podtrzymywania tożsamości, widocznie jest to jakiś rodzaj solidarności zawodowej.

    Ach, jakby to było pięknie, obudzić się rano a tu żadnych biskupów. W telewizorze zaś ogłaszają na czerwonym pasku u dołu ekranu, że nie trzeba rzucać się do Wisły (a w braku Wisły do żadnego innego zbiornika wodnego) na widok Niemca, jak również ruszać na Niemca w czołgu z szablą, w programie radiowym zaś toczy się dyskusja o absurdalności moralnych zwycięstw. Pod sejmem obudzona z głęboookiego snu masa krytyczna domaga się dostępu do danych publicznych, a obywatele ruszają na niedzielny spacer w gronie rodziny i przyjaciół, przy okazji sprzątając las.

    Dobranoc Państwu.

  2. andsol said

    Kronika Kadłubka uważana bywa za początek dziejopistwa naszego, za skład najdawniejszy spraw narodowych. Inne, nie już się z niéj żywią, lecz ją przerabiając, to skracając, to rozciągając, do swojéj pory dopełniają. Sam nawet Długosz i Kromer, biorą z niego zasiłek; zgoła, całą dzielnicę naszych dziejopisarzów, aż do Długosza, Kadłubkową nazwać można. Trzy pierwsze księgi są rozwlekłą rozmową między Mateuszem herbu Cholewa, bisk. krak., a Janem, arcyb. gnieźnień., herbu Gryf; a jak głębokie badania Ossolińskiego i Lelewela przekonywać się zdawają, są istotnie dziełem Mateusza, które Kadłubek wcielił do swej kroniki. […] Cała bajeczna historya Kadłubka zdaje się być dziełem Mateusza. […] A lubo w pierwszéj księdze powikłał podania krakowskie z polskiemi i pomorskiemi, i te jeszcze sprawami Grecyi i Rzymu zmącił; daléj opisuje prawdziwe dzieje.

    Jan Popliński, „Nowe Wypisy Polskie” wstęp do Części Drugiej, Leszno 1838

  3. calmy said

    Pornokaszanka. Ale skądś się to smutne wszystko w głowach musiało wziąć, więc może jednak to wielowiekowe ogłupianie nie pozostało bez śladu?

  4. Bobik said

    Oczyma duszy ujrzałem, jak za kilka wieków ówczesny Telemach napisze „Ludzie rozszczepiali już atom, latali na księżyc, wynaleźli internet i lekarstwo na kaca, a u nas objaśniano dalej świat w oparciu o niewydarzone bzdury wymyślone przed beatyfikacją/po katastrofie/na wszelki wypadek/etc przez nieudolnie, ale nader patriotycznie łgającego … (tu wstawić).
    A w następnej scenie widzę, jak tekst przyszłego Telemacha przeczyta przyszły Bobik i zawyje ze smętkiem: „nihil novi sub sole. Niestety.”

  5. No to w Polakach rzeczywiście sporo z Rzymian – jak chciał, tak krytykowany przeze mnie, Koneczny!

    Rzymianie też bardzo poważnie traktowali na podstawie bajd i fantazji sporządzone bajdy Liwiusza. I nie tylko oni zresztą, bo także długo, długo potem.

    To jakiś problem z tą Wandą i Kadłubkiem, który nie daje właścicielowi tego bloga spać? Polecam walerianę!

    Pzdrwm

  6. calmy said

    @piotrhe1st: dużo można wybaczyć. Ale to „Pzdrwm” na końcu na pewno nie. Jest nieestetyczne.
    Z Wandą i Kadłubkiem, czego chyba nie zrozumiałeś, problemu nie ma. Problem jest tylko i wyłącznie z burakami, które nie dostrzegają swymi zalepionymi przez memy oczkamy, że na tandecie nie da się budować nic trwałego. Dotyczy też narodowej tożsamości.

  7. dru' said

    I tu się calmy nie zgodzę. Nasze budowanie na Kadłubku ma więcej lat niż niepodległość niektórych państw.

  8. calmy said

    @dru:
    masz rację, budulec straszy od idei państwa narodowego. Ale chyba chodzi nie tyle o Kadłubka, który kiedyś tam zmyślał, co o to, kto i do czego, jak również kiedy go używał. Z cytowanego przez andsola fragmentu można sobie odpowiednio pownioskować, nieprawdaż?

  9. fren said

    To prawda Dru’. Ale warto się też zastanowić, co zbudowaliśmy na tym Kadłubku. Chatę krytą słomą, w której wstawia się w okno gromnicę dla ochrony przed piorunami, ewentualnie wystawia się na wieży kościelnej szczątki świętego, żeby chronił przed powodzią, zaskorupiałe umysły widzące, jak w czasach plemiennych, w każdym inaczej myślącym wroga, mentalny skansen. Fajnie jest od czasu do czasu zwiedzić skansen, ale żyć w nim na co dzień, to męczące.

  10. Drogi Panie Dru,
    myślę, podobnie jak niektórzy przedkomentujący, ze jakość tego, co podążając za Renanem zwykliśmy zwać mitolgią założycielską (national myth, founding myth, Ursprungsmit) nie pozostaje bez skutków dla stanu emocjonalno-psychicznego poszczególnych jednostek będących elementami zbioru zwanego narodem. I chyba nie jest najbardziej istotne kiedy mit powstał, lecz kto i kiedy, jak również do czego go w procesie narodogenezy użył. Zgadzam się z ostatnim telemachowym akapitem. Obojętnie czy jest to Pieśń o Rolandzie, Rycerze Okrągłego Stołu, czy też nawet mroczna i pełna zdrad opowieść o Nibelungach – inni mieli chyba więcej szczęścia. Bo my mamy wybór pomiędzy opowieścią o osobniku zjedzonym przez gryzonie i babą skaczącą do Wisły z ksenofobicznych pobudek. Jak się zastanowić: rozpacz.

  11. babilas said

    Drogi Theo,
    Ja to bym Renana Girardem przedłużył. Trup musi być. I to najlepiej heroiczny. Myszowaty się więc nie nadaje. Za to Wanda albo Karolina Kózka – jak najbardziej.

    Namów pan czterech członków kółka, aby zabili piątego pod pozorem, że zamierza zdradzić. Pan ich tą krwią przelaną zwiąże natychmiast nierozerwalnym węzłem.

    Dostojewski, Biesy. (Stawrogin do Wierchowieńskiego)

  12. dru' said

    Drodzy calmy, fren oraz Pan, Panie Theo.
    Nie widać tego wprawdzie, ale moje zdanie jest raczej wyrażeniem rozczarowania lub nawet czarnej rozpaczy. Ja chciałbym, żeby calmy miała rację i żeby na tandecie nie udało się zbudować nic trwałego, patrząc na efekty.

    Bez wahania rzucił bym Wandę i smoka dla Artura i Robina z Locksley. Ze smokiem to jeszcze różnie bywało, bo go Pagaczewski dał radę oswoić. Wanda to już tylko kula u nogi, chyba, że wrócimy do oryginalnego zmyślenia gdzie Polka powala pięknością. Taki mit rodzi nadzieję. Tylko co wtedy, tak dumam na szybko, będziemy kojarzeni na świecie jako naród hydraulików i meduz?

  13. atim said

    Trochę mnie wstyd, że dzisiejsi komentatorzy, nie zważając na pisarskie założenia i cele dawnych „historiografów”-pisarzy, narzucają im swoje dzisiejsze wymagania i ustawiają ich niby chłopców do bicia.
    To chyba nieuczciwe.

  14. dru' said

    @atim
    jak dla mnie to nie jest tekst o historiografach. to jest tekst o ludziach nam współczesnych i o tym do czego historiografów wykorzystują, zamiast oddać im zasłużone miejsce na piedestale twórców mitologii.

  15. mona said

    @atim:

    1. A jakie Twoim zdaniem były pisarskie założenia i cele biskupa krakowskiego Kadłubka, gdy wymyślał naszą przeszłość, twierdząc przy tym, że to co wymyślił to nie mitologia ale dzieje?
    2. Jakie wymagania możemy mieć dzisiaj poza dzisiejszymi? Wczorajsze?
    3. Nie martw się. Mi też jest czasem wstyd. Dosyć jest ludzi bezwstydnych ;)

  16. Aethelstan said

    Ale zmarła jako dziewica ze starości. Co powinno piewców jej piękności zastanowić.

    IHMO, wynikało(by) to nie tyle z cech Wandy, co mentalności autora przekazu. Zgodnie z obowiązującą Kadłubka normą ,,niewiasta mężczyźnie poddaną jest”, Wanda musiałaby podporządkować się ewentualnemu partnerowi seksualnemu, a więc straciłaby pozycję niezależnej władczyni.

    A u nas objaśniano dalej świat w oparciu o niewydarzone bzdury wymyślone przed stuleciami przez nieudolnie, ale nader patriotycznie łgającego biskupa.

    Nawet na Zachodzie łgający bp wyszli z mody dopiero w XVIII w. Weź poprawkę na to, że z powodu słabości stanu mieszczańskiego i rustykalnego trybu życia szlachty – in the immortal words of Andrzej Mączak – „Polska pozostała poza żywymi nurtami rozwoju nauki”.

  17. Bobik said

    Smoka będę bronił jak niepodległości! Smoki to w ogóle są bardzo solidne, uniwersalne stwory mitologiczne, w całym świecie spotykane. A tego naszego, wawelskiego, powinniśmy sobie cenić szczegónie. Przecież ten skubany szewczyk nie załatwił go rzucając się bohatersko na jego przeważające siły, a inteligentnie wykorzystał minimalne środki dla uzyskania maksymalnego efektu. Czyli chociaż raz w naszym micie nie chodziło o krew przelaną, ofiarę daremną i zwycięstwo moralne, tylko o pomyślunek i osiągnięcie zamierzonego celu.
    Fakt, można by powiedzieć, że bohaterem jest wobec tego szewczyk, nie smok, ale przecież bez smoka cały pogrzeb byłby na nic.
    Czyli do lansowania: szewczyk, nie hydraulik i smok, nie meduza!

  18. telemach said

    Aethelstan

    Nawet na Zachodzie łgający bp wyszli z mody dopiero w XVIII w. Weź poprawkę na to, że z powodu słabości stanu mieszczańskiego i rustykalnego trybu życia szlachty – in the immortal words of Andrzej Mączak – „Polska pozostała poza żywymi nurtami rozwoju nauki”.

    No przecież biorę. Ale: jak się konsekwentnie przeorać przez wiek XIX, to można odnieść wrażenie, że rozwód na linii społeczeństwo/naród – łgający biskupi nigdy się tak naprawdę nie zaczął. Przynajmniej w zbiorowej świadomości nie. Być może jest to rezultat tego, że oświecenie (w sensie rozpowszechnienia nowych paradygmatów i przełomu w kolektywnym myśleniu) też nigdy nie zdołało się tak naprawdę zacząć. Czytanki szkolne mamią nas co prawda opowiastkami o obiadach czwartkowych, ale to nie mógł być ekwiwalent tego, co stało się w bardziej cywilizowanych regionach kontynentu. W zasadzie przeszliśmy z ciemnoty późnego baroku i kontrreformacji bez pudła w stan niewoli. Nie tylko politycznej, lecz również umysłowej, emocjonalnej. Koniunktura na średniowieczne bajdy trwała w dziejopisarstwie popularnonaukowym (e.g. Szajnocha) i to jak. Trudno też winić ówczesnych rodaków, że szukali pocieszenia w urojonych krajobrazach minionej, ale nieprawdziwej świetności.
    Co nie zmienia postaci rzeczy, że mitologię mamy trochę tandetną. A co gorsza pustoszącą umysły łatwymi aksjomatami wciskającymi się w codzienne emocje. Próbowałem sobie wytłumaczyć ogólnopolską smoleńskość emocjonalną (ojczyznę wolną racz nam zwrócić Panie i rota śpiewana pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu) bez grzebania w przeszłości. Nie dało się. Więc zacząłem grzebać, bo dobrze wiedzieć kto jest konstruktorem tych organków, na których co rusz komuś udaje się w naszej kochanej ojczyźnie zagrać marsz pogrzebowy dla szaleńców.

    Przyglądanie się niegdyś łgającym biskupom odbywa się w ramach tego grzebania. Bo – obawiam się – chociaż na zachodzie Europy wyszli z mody w XVIII wieku, u nas nadal znajdują cichych zwolenników. Chociaż nie zawsze jest to (zapewne) proces do końca świadomy.

  19. telemach said

    Bobik:

    Fakt, można by powiedzieć, że bohaterem jest wobec tego szewczyk

    Kopiec Krakusa jest? Jest! (a nawet dwa są).
    Kopiec Wandy jest? Jest!

    A czy Bobik kiedyś widział w Krakowie kopiec Szewczyka?
    I o tym jest właśnie w pewnym sensie i między innymi ten wpis.

    Gdyby Szewczyka smok pożarł – to na pewno by był. Gdyby się jeszcze w trakcie Kraków zajął od barana i spłonął – to ho, ho, ho – pomnik i szkoła imienia murowane. Sukces sprawia, że Szewczyk jest mitologicznie (przynajmniej na gruncie polskim) zupełnie nieprzydatny. To tak jak z Powstaniami Warszawskim i Wielkopolskim. O tym drugim wiemy i pamiętamy mniej. Lubimy czcić (najlepiej bezsensownie) przegranych.

  20. Bobik said

    Telemachu, ja jestem mniej (ale tylko odrobinę mniej) naiwny, niż na to wyglądam. Domagam się lansowania Szewczyka dobrze wiedząc, że dotąd coś z tym lansem nie wychodziło. Ale jak się o Szewczyka nikt nie będzie upominał, to naprawdę Twój późny wnuk będzie musiał pisać dokładnie o tym samym, co Ty. No to ja się upominam, a co mi zależy. ;)

    Przy okazji poproszę starszych o wyjaśnienie pewnej wątpliwości, bo sam jako szczeniak pamięcią w aż tak odległe czasy nie sięgam. Wzmianka o kontrreformacji wpędziła mnie w głęboką niepewność: czy przedtem była w Polsce jakaś porządna, nieśladowa i niemarginalna reformacja?

  21. telemach said

    bobik

    Wzmianka o kontrreformacji wpędziła mnie w głęboką niepewność: czy przedtem była w Polsce jakaś porządna, nieśladowa i niemarginalna reformacja?

    Nie wiem czy podziękować za pomoc, czy się pogniewać. Piękna zaczepka. Bobik jest bliski zmarnowania tematu na jedną z następnych notek.

  22. sheik.yerbouti said

    telemach :

    książę lemański zrobił sobie sepuku po tym, jak jego armia, porażona pięknością nieistniejącej Wandy, poddała się bez walki. Wymyślona przez Kadłubka Wanda była (nad Niemcem) górą. Ale zmarła jako dziewica ze starości. Co powinno piewców jej piękności zastanowić.

    Czy to możliwe, żeby Wanda była w rzeczywistości Smokiem Wawelskim? Bo wszystko wtedy układa się w jakąś całość.

  23. telemach said

    sheik.yerbouti

    Czy to możliwe, żeby Wanda była w rzeczywistości Smokiem Wawelskim? Bo wszystko wtedy układa się w jakąś całość.

    Możliwe jest wszystko. Ja znałem (od dziecka, jak większość) tylko wersję według Długosza. Zdziwiło mnie, że kreatywnie pozmieniał na użytek chwili. Jak pogrzebać głębiej dziwne rzeczy wychodzą.

  24. cyncynat said

    pochwale sie, ze nie wiem nic o Wandzie. i raczej nie spiesze sie uzupelniac swoja wiedze w tym zakresie.

    tylko pytanie: czy to sie w szkole opowiada, rodzice, TV? (to, ze polska szkola to shit, to wiem juz od jakies czasu; tv w sumie tez)

  25. cyncynat said

    sorry za bledy :(
    ciezki dzien byl.

  26. telemach said

    cyncynat

    tylko pytanie: czy to sie w szkole opowiada, rodzice, TV? (to, ze polska szkola to shit, to wiem juz od jakies czasu; tv w sumie tez)

    Nie ma prostej odpowiedzi. Trzeba chyba traktować jako część tzw. common knowledge. Wszyscy wiedzą, nikt nigdy explicit nie prostuje że całkowita od początku do końca wymyślona baja bez krzty prawdopodobieństwa. Funkcjonuje przeważnie jako budująca legenda z zawartym ziarnem prawdy. Każdy zna. Tak, że trzeba by zaglądać do poszczególnych głów.

  27. telemach said

    acha, u mnie (swojego czasu) była to część edukacji na początku szkoły podstawowej (mówili: piękna polska legenda). Wzmocnione przez (chyba) Makuszyńskiego z rysunkami Walentynowicza.

  28. amatil said

    Wedle Jasienicy (kolejny polski mitotwórca zresztą) zawdzięczamy Kadłubkowi popularność imienia Lech. Najpierw wśród piastowskich dynastów, później u wszystkich. Lech Wałęsa, Lech Kaczyński… Coś jest na rzeczy z tym Smoleńskiem

  29. Bobik said

    Na poznawanie legend i mitów pewien wpływ ma też miejsce wychowania. W Krakowie na przykład Wandę, Kraka i smoka wysysa się z mlekiem matki. Ja też wyssałem. Ale mojej matce najwyraźniej w mleku brakowało tego składnika, co to zapewnia o ziarnach prawdy i przez to jestem do dziś jakiś mitowo niedorobiony. Szkoda, bo dorobionym i przekonanym żyje się na ogół prościej.

    Telemachu, gdybyś jednak wybrał gniewanie się, to proszę, nie za głośno. Ja się głośnego gniewania okrutnie boję i zaraz włażę z podkulonym ogonem pod łóżko. A wtedy zaczynam kichać na wszystko, bo moi ludzie są leniwi i nie chce im się uczciwie pod łóżkiem odkurzyć. No, chyba nie chcesz doprowadzić szczeniaka do przyjęcia tak skrajnie nihilistycznej postawy. :-(

  30. Sorry, ale moje „Pzdrwm” ma dłuższą tradycję nie tylko od Twoich bohaterów Oświecenia, ale i od Kadłubka z Liwiuszem! Tylko trzeba na to odpowiednio spojrzeć.

    I jakoś nikt się nie obraża. Swoją drogą tutaj wskoczyło moja ksywa #2, sama z siebie, ale jestem triarus (the Tiger).

    Nie rozumiem tego o „budowaniu wspólnoty”. Ktoś coś dzisiaj buduje na Wandzie-co-nie-chciała? Na wawelskim smoku? Na Kadłubku? W jakim świecie żyjesz, skoro ja tego nijak nie zauważyłem?

    Nawet kiedy, dawno temu, chodziłem do przedszkola akurat w Krakowie, plus parę lat do szkoły, też na smoku i Wandzie NIKT NIC NIE BUDOWAŁ! Serio! To były tylko baśnie i tyle.

    Tak, że nie przesadzaj! Natomiast tacy na przykład Szwedzi… Wiesz coś o ich historii? I o wszystkich tych bajdach, jacy to oni Goci, i jak z nich wzięły się wszystkie znaczące ludy świata? (Jeśli tego nie wiesz, nie ma wstydu, ja tam po prostu długo mieszkał.)

    I to trwało u nich przez cały wiek XVII, cały ich Storhetstid („okres wielkości”), aż do czasu, kiedy się wyprztykali na swoje imperium, a ruscy dali im w końcu w kość, kita im zwisła…

    I co? Ja mam do dzisiejszej Szwecji sporo zastrzeżeń, ale Tobie – zgaduję – ona się chyba musi bardzo podobać… Czyżbym się mylił?

    I zaszkodził im ten Olaf Rudbeck, że spytam? W podbiciu sporej części Europy na pewno nie, a był to w sumie kraik o nielicznej ludności. Ani też w stworzeniu dzisiejszego postępowego raju na ziemi, który Tobie zapewne podoba się o wiele bardziej, niż mnie, zresztą.

    Pzdrwm

    triarius

  31. Sorry – Olof, nie Olaf!

    Pojechałem jakimiś duńskimi wikingami.

    Pzdrwm

  32. Bobik said

    Ojojojoj… Tygrys, nawet spokojny, jest chyba jeszcze groźniejszy od rozgniewanego Telemacha. To ja na wszelki wypadek szybko przyznam Tygrysowi rację. Nikt-a-nikt nie buduje wspólnoty na Wandzie, co nie chciała Niemca, bo wolała Wisły wody niźli cudzoziemca. I na pewno mi się tylko przyśniło, że kiedy przyjeżdżam do pewnych krakowskich znajomych, zawsze z upodobaniem stawiam autko na niemieckiej rejestracji pod ogromnym napisem na murze: HELMUTY ZA ODRE!
    Żeby się tylko nie narazić Tygrysowi wolę uwierzyć, że takich napisów po prostu nie ma.

  33. calmy said

    @piotrthe1
    „I co? Ja mam do dzisiejszej Szwecji sporo zastrzeżeń, ale Tobie – zgaduję – ona się chyba musi bardzo podobać… Czyżbym się mylił?”

    Mnie się w Szwecji najbardziej podoba, że jak im Palmego niestety zastrzelili, to nie szukali winnych w KGB lub u Masonów, nie obwiniali ani żydów, ani innych Zulusów, nie szukali związków opozycji z NWO, nie bredzili o zdradzie narodowej, nie ryczeli w obronie dwóch skrzyżowanych desek na ich Uppsalskim Przedmieściu, nie biegali z namiotem Drzymały, nie domagali się pochówku w podziemiach Katedry, nie szukali spisków ciągle i wszędzie, nie ogłosili 10 dni żałoby narodowej, po której nastąpił rok żałoby narodowej, nie domagali się budowy licznych pomników, o które można się kłócić ani interwencji rządu USA u własnej policji.

    Kamień postawili, tabliczkę wmurowali i z godnością oddali się refleksji. Grób jest skromny. Człowiek za to pozostał legendarny i powszechnie szanowany. Mimo braku skakania sobie do oczu i oskarżania wszystkich o wszystko. Zaszkodziło im to?

    Tak, Szwecja mi się pod tym względem zdecydowanie podoba. Ale może dzięki temu, że nie mają powszechnie znanej i wyznawanej legendy, o jakiejś ich wymyślonej księżniczce, która się bohatersko zabiła, bo nie chciała Duńczyka albi Fina? A jeśli mają, to nie uczą o tym dzieci w zerówce sugerując, że taki idiotyzm zasługuje na szacunek, bo nie lubieć cuudzoziemców i skoczyć ze skały to bardzo patriotyczne?

    Pzdrwwzmmmmw

  34. andsol said

    telemachu, czemu ten Twój nowy gość rozmawia z Tobą jak Długa Pięść Sprawiedliwości z dawnym ZOMO? Może on wie o Tobie coś, czego ja nie wiem? Opowiedz, proszę.

  35. telemach said

    telemachu, czemu ten Twój nowy gość rozmawia z Tobą jak Długa Pięść Sprawiedliwości z dawnym ZOMO? Może on wie o Tobie coś, czego ja nie wiem? Opowiedz, proszę.

    Może mnie z kimś pomylił?

  36. babilas said

    calmy:

    Szwecja mi się pod tym względem zdecydowanie podoba. Ale może dzięki temu, że nie mają powszechnie znanej i wyznawanej legendy, o jakiejś ich wymyślonej księżniczce, która się bohatersko zabiła, bo nie chciała Duńczyka albo Fina?

    Yrsa. (Ale masz racje, nie zabiła się: ten pragmatyzm Skandynawów…)

  37. telemach said

    @triarius:

    Twoje „Pzdrwm” (chociaż podzielam zdanie Calmy, że raczej mało estetyczne) nie budzi we mnie szczególnych emocji. Po prostu nie pozdrawiamy się tutaj (jak na razie) pod każdym wypowiedzianym zdaniem. To, że jesteś „the Tiger” przyjmuję do wiadomości i bardzo współczuję. W Szwecji w życiu nie byłem, rozumiem jednak, że musiało to (pobyt w szwedzkim przedszkolu) być dla Ciebie trauamatycznym przeżyciem i nie będę się wcale naśmiewał. Z opowieści przyjaciół Szwedów, którzy uciekli z ojczyzny, bo nie mogli znieść tago jak wszyscy są w stosunku do siebie przeraźliwie mili wnioskuję, że musi to być straszne.

    A co do tematu, to mam trochę odrębne zdanie niż Ty. Ani Wanda, ani Krak, ani nawet smok mi nie przeszkadzają. O ile pozostają oddzielonym od współczesności mitem odległym, nieaktualnym i marginalnym. Nie twierdzę również, że inni mają wszędzie i bez wątpienia lepiej i racjonalniej. Nie mają. Uwiera mnie natomiast rekwizytorium naszych mitów założycielskich – będące w moich oczach, hm, lekko tandetne. Uwiera mnie też (trochę) czkawka dotycząca kontekstu w jakim te mity wciąż się pojawiają. Wierszyki traktowane bardzo poważnie. Sięganie do Roty w XXI wieku gdy się chce dokopać, dokuczyć lub (ulubione) oskarżyć kogoś tam o zdradę narodową. Powoływanie się na nieistniejące tradycje w celu uzasadnienia nieuzasadnionych roszczeń, pretensji i wymagań. Szukanie winy u obcych – zawsze w strasznych okolicznościach i spiskach (wszyscy się zawsze sprzysięgali na naszą zgubę). I tkanie – na potrzebę chwili – cienkiej nitki łączącej te dziwne wyobrażenia z dzisiejszą codziennością.

    To, że jesteśmy jacy jesteśmy (bo jesteśmy, każdy widzi, że jesteśmy, nawet, a może przede wszystkim, my) jest pochodną naszej kolektywnej tożsamości. Utworzyliśmy ją na użytek przetrwania, teraz ona tworzy (lub lepiej: współtworzy) nas. Dlatego sądzę, że warto się trzeźwo przyjrzeć poszczególnym elementom, budulcowi z którego została uklejona. I zastanoowić nad ewentualnymi zadziwiającymi reakcjami dnia dzisiejszego, jak również ewentualnym związkiem z tym, na czym , przez kogo i jak nas wychowano. Bo wychowano nas. I obecnie reagujemy tak, jak reagujemy.
    Z dobiegających do mnie wiadomości (ze wszystkich stron sceny politycznej i z ulicy) wnioskuję, że reakcje są przeważnie dalekie od oczekiwań współrodaków, A w zasadzie prawie zawsze. Dlaczego?

    Przy okazji (bo może znasz odpowiedź na dręczące mnie pytanie): dlaczego Polacy zasługują na więcej? I od kogo więcej? Czyim kosztem? Czy niepolacy zasługują na mniej? Którzy konkretnie? Potrafisz wskazać? Znasz kogoś, kto potrafi?
    I jakim, jakim trzeba być idiotą, aby wierzyć w moc sprawczą prymitywnych, antagonizujących sloganów? No, chyba, że grunt na jaki padają, jest jednak odpowiedni. Wtedy nie jest to idiotyczne, lecz tylko cyniczne. Lecz jeśli tak, to znów jesteśmy przy naszych baranach. Polskiej tożsamości. Tym, jaka ona jest. I dlaczego właśnie taka. Czyli przy Wandzie, co nie chciała Niemca, bo prawdopodobnie zasługiwała na więcej.

  38. grzes said

    Wracając, jeśli pozwolicie, do kontr-reformacji: niewątpliwie polski katolicyzm współczesny należy do tej epoki. Przypuszczalnie dlatego, że właśnie wtedy dotarł naprawdę pod strzechy (tzn Kościół zaopatrzył się wreszcie w opus dzieł zredagowanych po polsku przez mało zainteresowanych ich wartością historyczną biskupów). No i to obsesyjne wyczulenie na wszstko, co dotyczy Zydów odpowiadałoby chrystianizacji polskiej wsi właśnie wtedy gdy do Polski ściągali Zydzi wygnani z krajów zachodnich.
    Innym monumentem polskiego pisarstwa kościelnego są przysłowia przypominające kto kim jest (Zyd śniadania nie zje zanim nie oszuka, itp).

  39. mona said

    „Wracając, jeśli pozwolicie, do kontr-reformacji: niewątpliwie polski katolicyzm współczesny należy do tej epoki”

    Trafna uwaga. Nie tylko pozwolimy, ale zgodzimy się bez większych zastrzeżeń. Pójdziemy nawet dalej. Rozkwit kontrreformacji w Polsce przypada na lata 80-te i 90-te. Zeszłego wieku. Niewykluczone nawet, że jeszcze trwa. Ale myślę, że będzie to dobrze widoczne dopiero z przyszłej perspektywy.

  40. vHF said

    cyncynacie,

    Legendy takie pobiera sie w Polsce z książeczek, które cudowne dzieci takie jak ja czy Ty dostają na koniec roku szkolnego razem z tzw. czerwonym paskiem. I tak ja na przykład otrzymałem swojego czasu „Zrękowiny księżniczki” autorstwa Anny dwojga imion Lisowskiej-Niepokólczyckiej. Nie jestem pewien czy było tam o Wandzie, ale na pewno było o krzemieniu i Tatarach i wielu innych ważnych i budujących rzeczach. W zeszłym tygodniu byłem w Polsce w moim domu rodzinnym i znalazłem tę wiekopomną pozycję na półce, stąd ten komentarz.

    Oczywiście mechanizm ten sam nie wystarcza, bo nie wszytkie dzieci są cudowne. Jak dziecko cudowne nie jest, to książeczki nie dostaje, bo głupek i tak nie przeczyta. Jakie są dodatkowe mechanizmy nie wiem.

  41. dru' said

    @vHF
    Ja dostałem. I komiks też miałem, gdzie Wanda, prawdziwa Polska piękność i patriotka rzuca się z tej nieszczęsnej skały (tudzież potyka).
    Jeszcze mi tuzin lat nie stuknął, a już wiedziałem, że Niemcy to żadni krwi i terenów zakuci w stal bezwzględni mordercy. Potem już nauczyciel z historii (dla Prawdziwych Polaków) miał łatwiej.

    po zakończeniu nauki trzeba się było z tego samodzielnie leczyć…

  42. beatrix said

    Nie wiem na ile jest to próba udana, ale jest to jakaś próba. Tyle, że przydałoby się tę wystawę pokazać w Polsce.

    http://wyborcza.pl/1,75248,10331055,Niemcy_i_Polacy___dobrzy_sasiedzi.html

    Może zbyt pośpiesznie, ale we mnie budzi optymizm. Wanda wystawy najwyraźniej nie widziała, szkoda :)

  43. cyncynat said

    vHF,

    niedawno nasz wspolny kolega szukal szkoly dla swojej corki, ktora miala isc do pierwszej klasy, a dorastala w Bostnonie. Udalo mu sie znalezc taka bez religii – ponoc straszna rzadkosc w Wawie. Poplakala sie na pierwszej lekcji polskiego.

  44. @ calmy

    Zapewniam Cię, że mają więcej takich legend niż my.

    A co do poszukiwania zabójcy Palmego, to jak akurat to obserwowałem z bliska. Było to skrajnie żałosne i oni sami sobie z tego zdawali sprawę.

    Może zresztą, skrycie, czuli do Palmego to co ja i moja rodzina. Gości był po prostu obrzydliwy.

    Pzdrwm

  45. @ Bobik

    Też bym wywalił Helmuty za Odrę. Albo nawet znacznie dalej/głębiej.

    To nie ma nic do rzeczy. (Tak samo zresztą jak mój „kult” Spenglera.)

    Po prostu twierdzenia, że Polacy coś budują na Wandzie-co-nie-chciała – znacząco bardziej niż wszelkie inne europejskie narody – to kompletna brednia.

    Mało co bardziej odpowiada metaforze sklecenia sobie słomianego chochoła, aby go okładać kijem, wrzeszcząc przy tym „A, masz, a masz, mój okrutny, przewrotny wrogu!”

    Ale cóż – lewizna bez spójnej narracji, a konkretnie w sumie BEZ FREUDA – to śmieszne i żałosne nieporozumienie.

    O czym zresztą wczoraj napisałem na swoim blogasku. Nie pod wpływem Gospodarza i Wandy zresztą, ale pasuje jak ulał.

    Może kogoś zainteresuje (zresztą tam jest cała wściekła debata, do której podaję linki): http://bez-owijania.blogspot.com/2011/09/lewizna-bez-spojnej-narracji-czy-moze.html

    Pzdrwm

  46. Panie Potrze itd.

    Może to Pana zdziwi, ale „wściekłość” debaty niekoniecznie jest czymś, co mnie szczególnie intelektualnie podnieca. Nie chcę mówić za innych.

  47. andsol said

    theoweinberger, nie rozumiem, przecież po to walczyliśmy o wolność i błotność, żeby teraz móc do woli w błotku się taplać!

  48. Bobik said

    Niestety, chwilowo nie mogę zajrzeć do żadnego narodowo-prawoskrętnego blaguska, bo zostałem zepchnięty za Odrę, a może i głębiej. A szkoda, bo zapoznanie się z jedynymi słusznymi narodowymi argumentami to ho-ho-ho i nie w kij dmuchał. One mogłyby mówić o sobie słowami poety: pełno nas, a jakoby nikogo nie było.

  49. @ Bobik

    Szkoda że nie możesz. Może byś nawet zdołał zrozumieć dlaczego stać cię jedynie na tak żałosne popiskiwanie. (W porywach może byś zdołał. Impulsowo.)

    Ozdabiających go epitetów nawet nie liczę – to co najwyżej voodoo, tylko marniejszego gatunku.

  50. telemach said

    piotrthe1st

    Szkoda że nie możesz. Może byś nawet zdołał zrozumieć dlaczego stać cię jedynie na tak żałosne popiskiwanie. (W porywach może byś zdołał. Impulsowo.)

    Proponuję, żebyś przemyślał sobie ton, jakiego używasz w stosunku do moich gości. Nawet jeśli Ci się wydaje, że jest on uprawniony, to musisz się liczyć z tym, że ja tego poglądu nie podzielam. To miejsce nie jest zamknięte dla poglądów, również całkiem odmiennych, o ile są przedstawiane w sposób rzeczowy. Jest zamknięte (definitywnie) dla inwektyw, epitetów i infantylnego zaczepiactwa. Jeśli chcesz tu jako komentator pozostać, to spróbuj powyższą zasadę potraktować poważnie.

    I jeśli mogę Cię o coś prosić – nie wnoś mi tutaj Spenglera jako autorytetu. Jest dla mnie (mimo dużego formatu) towarem drugiej świeżości. Nie cenię grabarzy parlamentaryzmu. Nawet jeśli podzielam ( pod pewnymi względami) spenglerowski kulturowy pesymizm, to szkody jakich światu swoją inteligencją narobił nakazują postąpić z nim tak, jak postąpił Popper. Albo jeszcze lepiej Lucacs, który zredukował go do kamienia milowego przy drodze wiodącej od Nietschego do Adolfa H. Patrząc na alternatywne do międzywojennego parlamentaryzmu modele i na to co ich realizacja ogółowi przyniosła – zupełnie zasłużenie. Tak że zachowaj swoją miłość do Spenglera dla siebie i (ewentualnie) łatwych do oczarowania nastolatków szukających fascynacji w zaułkach konserwatywnej myśli historiozoficznej pierwszych dekad XX-wieku.

  51. Hi there! I know this is somewhat off-topic however I had to ask.
    Does managing a well-established blog like yours require
    a large amount of work? I’m completely new to writing a blog but I do write in my diary daily. I’d
    like to start a blog so I will be able to share my experience and views online.
    Please let me know if you have any suggestions or tips for brand new aspiring blog owners.
    Appreciate it!

  52. Lucile said

    PKO can be used to treat ailments like cold, catarrh,
    cough, convulsion, skin infection and stomach upset among others disorders
    that affect children (as well as adults). In Borneo and Sumatra,
    consequences of deforestation are dramatically impacting the local biodiversity and orangutans are one of the many victims.
    There are plenty of chemically derived sources of lauric acid, but for a natural soap,
    this seed oil is key.

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.