Savoir vivre: jak się zachować w operze
21 sierpnia, 2011
Wchodząc do gmachu opery wkraczamy w świat konwenansów i ceremoniału. Opera jest takim miejscem, w którym savoir – vivre i etykieta obowiązują w sposób szczególny. I tu nasuwa się pytanie: szczególny, ale konkretnie jaki? Na scenę wkraczają wciąż nowe roczniki poszukujące przy pomocy gugla jakże niezbędnych życiowych wskazówek. Wychodzimy rocznikom i ich zrozumiałym potrzebom na przysłowiowe przeciw.
Strój
Do opery ubieramy się zawsze inaczej niż do kina czy choćby teatru. Ubiór do opery powinien być szczególnie staranny i elegancki. W przypadku mężczyzny ważne jest np., aby ulubiony dres był nie tylko czysty, lecz również utrzymany w stosownych, najlepiej stonowanych kolorach. Zdobiące bluzę nieprzyzwoite napisy w rodzaju fuck you, macaronis! lub Straszny Dwór rulez, you sucker! przykrywamy dyskretnie szalikiem ulubionego klubu miłośników opery. Nie ma potrzeby zaciągania kaptura głęboko na oczy; służby porządkowe w operze tego nie cenią. Mile widziane jest natomiast nakrycie głowy w postaci wesołej, kolorowej czapeczki utrzymanej w barwach narodowych lub regionalnych. Bywalec opery, szczególnie jeśli wystawiana jest opera obca, np. nie daj Boże niemiecka, lub o zgrozo, rosyjska, nie powinien się wstydzić swojej polskości. Powinien jednak pamiętać, że jeśli przyniesiona przezeń flaga narodowa do wymachiwania patriotycznego będzie zbyt duża, personel porządkowy może poprosić o pozostawienie dowodu miłości do ojczyzny w szatni. Lepiej z bólem serca zrezygnować z góry. Nic nie przemawia natomiast przeciwko ozdobieniu oblicza stosownym, a nikomu nie przeszkadzającym malunkiem. Obuwie kulturalnego widza powinno być nie tylko wygodne, lecz również wyczyszczone. Sandały, szczególnie obute na stopę pozbawioną skarpety, nie są mile widziane. Klapki kąpielowe są wykluczone i tabu.
Nieodzowną rolkę papieru toaletowego, butelki z napojem, gwizdek lub tzw. wuwuzelę kulturalny widz umieszcza w gustownej torbie-reklamówce, którą jednak pozostawia w domu, nawet wówczas, gdy nie jest do końca przekonany, że powyższe rekwizyty są zbyteczne.
Kobieta ma być skoordynowana w stroju z mężczyzną – poszczególne elementy jej skromnego ubioru winny z jednej strony nawiązywać w swej stylistyce do stroju partnera, z drugiej zaś zapobiegać nieprzyjemnym dysonansom. Dres raczej czarny (lub w ciemnym kolorze), biżuteria – brylanty lub jakiś inny gatunek kamieni sztucznych, które od brylantów mogą odróżnić tylko fachowcy-jubilerzy, np. cyrkonia, staranna fryzura, wygodne sportowe obuwie (zakryte pięty i palce), mała torebka, najlepiej pod kolor adidasów. Jeśli pada deszcz lub jest mokry śnieg przychodzimy w butach zimowych lub kaloszach i dopiero w szatni zmieniamy je na przyniesione ze sobą tzw. papcie.
Przed pójściem do opery
Udając się do opery powinniśmy poznać wcześniej jej libretto, okoliczności jej powstania, jej historię, nabyć przynajmniej podstawowe informacje o jej kompozytorze, autorze libretta, odświeżyć sobie informacje na temat epoki, w której oni żyli oraz tej, której dotyczy utwór, podstawowych kwestii związanych z operą jako taką oraz gmachem opery, do której się udajemy itp. Takie przygotowanie pozwoli prowadzić rozmowę „na temat” na najwyższym poziomie. Jeśli nie mamy znajomych gotowych podzielić się z nami swoją wiedzą, nieocenione usługi może oddać internet ze szczególnym uwzględnieniem przysłowiowego gugla.
Zachowanie w operze
Do opery powinniśmy przyjść przynajmniej kwadrans, a jeszcze lepiej na pół godziny przed rozpoczęciem imprezy, bo później może być tłok. Zadbajmy o to. Jeżeli jednak się spóźnimy i bileterzy wpuszczą nas na salę, to przeciskając się w ciemności do swych miejsc uważajmy na to, aby deptanie siedzącym po nogach ograniczyć do niezbędnego minimum. Syki i protesty osób niewrażliwych na naszą sytuację, kulturalny, spóźniony widz traktuje ze zrozumieniem i wielkodusznością udając, że ich nie słyszy. Reagowanie na zaczepki słowami „sam jesteś burak“ lub „coś pan taki wrażliwy, w końcu też zapłaciliśmy za to aby siedzieć, kmiocie jeden“ należy zarezerwować wyłącznie na okazje, w których nie da się ich uniknąć.
W jaki sposób wchodzimy do opery? Jeżeli przejście do szatni i sali operowej odbywa przez plątaninę korytarzy (tak jest najczęściej) on idzie pierwszy doprowadzając ją do szatni. Tu następuje procedura rozbierania i doprowadzania się do porządku w toalecie.
Jeżeli jest to przedstawienie, do którego wydano specjalny program, pierwszym obowiązkiem mężczyzny jest teraz go zakupić i wręczyć kobiecie. Od uwag w rodzaju: „Co, 10 złotych za ten świstek!“ lub sugerowania sprzedawcy bądź sprzedawczyni gdzie może sobie swój kosztowny program wcisnąć, lepiej się powstrzymać. Pamiętajmy jednak, że w czasie spektaklu będzie można zwrócić się z uprzejmą prośbą do sąsiada o wypożyczenie programu na chwilkę. Prośby takie spotykają się zazwyczaj ze zrozumieniem i przyczyniają się – szczególnie jeśli ponawiane wielokrotnie – do zawarcia ciekawych znajomości.
Następnie, jeśli jest jeszcze trochę czasu, on proponuje jej coś do picia w bufecie. Piwo w dużych ilościach nie jest ze zrozumiałych względów wskazane, podobnie jak zabieranie zakupionych napoi na widownię. Zakupując nieodzowny prowiant przeznaczony do spożycia podczas spektaklu, powinniśmy zwrócić uwagę na wybór mało szeleszczących opakowań. Oczywiście on płaci za wszystko. Następnie można się udać na krótko do tzw. foyer, które jak sama nazwa wskazuje służy do przestawienia telefonu komórkowego na tryb wibracyjny. Na widowni może być chwilami głośno, przez co możemy nie usłyszeć dzwonka telefonu i przeoczyć ważną rozmowę.
Na widowni
Na widownię wchodzą w ten sposób, że ona idzie przodem. On wyprzedza ją przed wejściem do rzędu i idąc bokiem, twarzą do osób w nim siedzących i przeprasza torując jej drogę. Ona idzie za nim również zawsze bokiem i twarzą do siedzących. Nie przeprasza. Siadają w taki sposób, że ona znajdzie się po jego prawej stronie. Należy dokładnie sprawdzić czy to na pewno właściwe miejsca, by nie tworzyć potem niezręcznej sytuacji, w której trzeba się będzie szarpać i wykłócać z drobiazgowymi osobami, które mają na te miejsca bilety. Nie ociągajmy się z siadaniem, by nie prowokować niepotrzebnych uwag dotyczących zasłaniania widoku (ha, ha widoku) osobom siedzącym za nami. Nie zaczynamy klaskać w każdym momencie, w którym wydaje nam się to stosowne, pamiętając również o tym, aby natychmiast przestać, jeśli nikt się nie dołączy. Lepiej w ogóle nie zaczynajmy ani nie kończmy oklasków obowiązkowo jednak dołączając się do klaszczących. Nie musimy gwizdać. Ani tupać. Rozmawiając w trakcie spektaklu należy to robić cicho i nie wymieniać nazwisk znajomych ani znanych osób. I tak nikt nie usłyszy, a poza tym można to zawsze nadrobić w trakcie przerwy. Komentując wygląd lub ubiór obecnych na sali osób, nie należy wskazywać ich palcem. Jeżeli ktoś przechodzi przez rząd, należy bezwzględnie wstać i pouczyć go o niestosowności jego skandalicznego zachowania. Nie rozkładajmy rąk i nóg, by nie przeszkadzać sąsiadom, chyba że one również to robią, lub dają nam niedwuznacznie do zrozumienia, że im to nie przeszkadza. Używanie lornetki, jeżeli siedzimy blisko sceny należy ograniczyć do niezbędnego minimum i najbardziej interesujących scen. To samo dotyczy rozmów przez telefon komórkowy; teściowa, lub koledzy z pracy, z którymi pragniemy się podzielić naszymi estetycznymi uniesieniami, mogą poczekać do przerwy. Pamiętajmy, że nie wolno spóźnić się na drugą część spektaklu, szczególnie jeśli siedzimy w środku rzędu. Jeśli jednak się to nam zdarzy, powinniśmy w trakcie przeciskania się na miejsce przeprosić każdego, komu naszym przeciskaniem się przeszkadzamy, nawet za cenę lekkiego, ale przecież nieuniknionego zamieszania.
Pod koniec spektaklu
W miarę zbliżania się końca spektaklu ważne jest zachowanie czujności i nieprzeoczenie momentu, w którym należy się poderwać i zacząć energicznie przedzierać w stronę wyjścia. Przydatna bywa w tym celu pobieżna chociaż znajomość libretta. Osoby, które się zagapią, będą stały w długiej kolejce do szatni narażając siebie, a co gorsza swych partnerów, na długie, niepotrzebne czekanie.
—-
Powyższy tekst powstał już dawno, ostatnio się tylko przypomniał. I zajął miejsce przewidzianego na dzień dzisiejszy wpisu pt. „Rola hentai jako istotnej pomocy naukowej dla wychowanków seminariów duchownych”. Którego nie będzie wcale, bo autor ma powyżej oskarżeń o cynizm i manipulację. Po co mu to.
A jeśli chcemy mieć całą widownię tylko dla siebie, spożywamy przed wyjściem z domu pół główki surowego czosnku.
Cyniczne manipulowanie czytelnikiem przez wychowywanie go do zachowywania się w operze, na wykładzie, w kościele, na zebraniu, na patriotycznej ceremonii i na pływalni obleci Ci na sucho. Fala oburzenia napłynie gdy przejdziesz do części poradnika mówiącej jak należy nosić się we własnym domu, we współżyciu z żoną/mężem oraz dziećmi.
telemachu, ty się bój. Wolałabym jednak o hentai. Temat jakoś spokojniejszy i mniej kontrowersyjny. Co przy niedzieli będącej jak wiadomo dniem świętym warte chyba uwzględnienia.;)
Należy pochwalić Autora za to, że nareszcie w swoim tekście uwzględnił autentyczne potrzeby społeczne, zanurzając się w bezpiecznym świecie konwenansu i poradnictwa, a przede wszystkim rezygnując z całkowicie niezrozumiałej i wprowadzającej zamieszanie postaci Kropotkina.
Można mieć nadzieję, że wdzięczne społeczeństwo doceni ten słuszny zwrot i powstrzyma się przed kolejną falą zamieszek, skutkującą każdorazowo sporym spustoszeniem wpisu.
Do tych pochwalnych uwag muszę jednokowoż dołączyć nutę łagodnej krytyki. Poważnym niedopatrzeniem ze strony Autora jest niezamieszczenie w swym poradniku rozdziału dotyczącego wprowadzania do opery psów. A przecież pies też człowiek i może chcieć pójść na jakieś „Idiomenelo” albo co.
Ja jednak będę czekał na notkę poświęconą tematowi zastąpionemu przez temat bieżący.
Telemachu, wykład przedni, ale pozostawiający niedosyt.
Nie przekonujesz mnie zbytnio pisząc …bo autor ma powyżej oskarżeń o cynizm i manipulację.
Czekamy na tekst o hentai.
Telemachu!
Gogiel jest przereklamowany. Chciałem poznać operę Omnia, a on mówi że jest tylko w sanskrycie i nie da się przetlumaczyć.
Nie ma Omnia? Jest, ale Natanek kazał go wyciąć.
Jak to zwykle u nas nic nie jest zrobione starannie.
W Erze Wodnika ma być lepiej.
bobik :
autentyczne potrzeby są nam bliskie. Spustoszenia nie przewiduję, bo któż by się nie zgadzał z tezą, że trzeba wiedzieć, jak się zachować? Któż by się? Niewyobrażalne, prawda. Psami w operze zajmiemy się przy okazji tematu wykluczenia społecznego. Które potrafi być, jak się o tym łatwo przekonać próbując się dostać do opery w przebraniu psa lub wiewiórki, nadzwyczaj dotkliwe.
caddicus:
nie przekonuję? Smutne. Ale może i lepiej, że nie.
staruszek:
przyznaję, że nie wszystko rozumiem, ale obiecuję nad sobą popracować. To znowu ma być era wodnika? Przecież dopiero co była! Chyba lepiej nie pójdę do fryzjera. Będzie jak znalazł.
andsol:: to się okaże. Trzeba będzie zaryzykować. Nawiasem mówiąc inspirująca i ponętna propozycja. Aluzju paniał.
nachasz & calmy: ja też wolałbym o hentai, ale się jeszcze boję.
Czasami z butów wyskakuje mi idiota i coś bredzi o Urantii i w ogóle i wszem. Era Wodnika ma być od 2012. Jańcio Wodnik zaskarżył to postanowienie do brukselki. Szwagier mi zwrócił uwagę, że elektrolux to nazwa handlowa i przez to mam mieszkanie źle odkurzone. Acidum acetylsalicylicum upomina się aby nie ograniczać go do wyznawców religii z krzyżykiem.
No to na byle …
telemachu,
nie bywam w operze, cóż – nie mam dresu. Wobec czego w zasadzie powinnam milczeć, ale ośmielił mnie jeden z Twych gości w niedawnej dyskusji wyznając, że gdyby miał mówić tylko wówczas, gdy ma coś do powiedzenia, to musiałby przeważnie milczeć. Uwolniona w ten sposób od spętania ostatnią tezą Traktatu Logiczno-Fiozoficznego postanowiłam podziękować Ci za ten tekst.
Dziękuję :)
@autor:
„Spustoszenia nie przewiduję”
Nader sprytnie zrobione. Piękny miszmasz z ukrytymi wilczymi dołami. Trudno sobie wyobrazić, że znów ktoś wpadnie i zawoła „masz rację!”. Z drugiej strony, równie trudno wrzasnąć „całkowicie się z tobą nie zgadzam”. Ale nie chwalmy dnia. Nie takie rzeczy już tu widziałam.
@beatrix:
„ośmielił mnie jeden z Twych gości w niedawnej dyskusji wyznając, że gdyby miał mówić tylko wówczas, gdy ma coś do powiedzenia, to musiałby przeważnie milczeć”
Wyznanie było tym bardziej rozbrajające, że nie tylko nie miał nic do powiedzenia, ale nawet nie zadawał sobie trudu uprzedniego przeczytania tego co komentował. Ale tak już jest u walczących o prawdę przy pomocy racji. Własnej.
@staruszek:
To była głównie fenacetyna z małym dodatkiem acidum. Hołownia wie.
Mona, obawiam się, że rzeczywistość może być jeszcze gorsza, niż przypuszczasz. Niektóre komentarze pojawiają się mimo że ktoś zadał sobie trud przeczytania. I to jest dopiero smutne. Tyle kompletnie zmarnowanego, choć z takim trudem wyvciśniętego, wysiłku. I nawet niewykluczone, że umysłowego.
Egzekutywa popu wniosła aby walcząc z opium dla mas zaprzestać sprzedaży tabletek z krzyżykiem. I byłoby przeszło, gdyby nie lektor powrócony z oglądu trasy długiego marszu. Otóż jedna z komun w prowincji Hunan dla uczczenia dwudziestej piątej rocznicy Marszu postanowiła wychodować półtonową świnię. Początki były udane. Ale po osiągnięciu 200 kg świnia porzuciła drogę do komunizmu i nie tyła. Komuna odejmowała sobie od ust najlepsze kąski, a świnia w dalszym ciągu odmawiała tycia. I byłaby komuna wymarla z wycieńczenia, gdyby w imię obrony rewolucji wszystkimi możliwymi środkami sekretarz komitetu prefektury nie wjaśnił, że mięso półtonowej świni jest niesmaczne.
Franek powiedział, że Kayah to on zna na pamięć i to zapewne była egzekutywa hip-hopu.
Mono! Miło Cię widzieć przy lekturze relacji z propagowanego przez Szymona szlaku zwiedzania kościołów. Jak dotychczas w żadnym nie spotkał dark-roomu, ale jego świta nie traci nadziei. Narazie dostali od konkurencji gratisowy abonament na clubing na Trakcie Królewskim.
Inżynier Mamoń się rozchuwalił i postanowił obejrzeć inscenizację opery Omńa. Omeń jest przyswajany narodowi przez Warlikowskiego. Kostiumy były tanie. A poznańskie opera omnia mają tylko 11 miesięcy. Dwunastego występuje Liroy.
A ja nie wiem, po co ja to wszystko piszę. Przecież gdy tych co trzeba wezmą na komendę, to wszystko wyśpiewają. Tylko biedny Sikorowski w radio nie mógł puszczać polskich piosenek, bo radyjo ma inny target. Opera omnia inżyniera Mamonia niech żyje! Niech żyje!!!!
.
.
.
Z dala ode mnie.
Jakoś nadspodziewanie spokojnie tutaj.
Savoir-vivre nie wzbudza takich emocji, jakie wywołałby zapewne tekst o hentai.
„Jakoś nadspodziewanie spokojnie tutaj.”
Brzmi prawie jak zarzut
czy (tak wolno) piszesz o tym hentaj, czy (niczym ikony) piszesz to hentaj?!
Iżyk:
Etam. Wcale nie piszę, bo dawno gotowe. Tyle, że się trochę obawiam wstawić. Czasem wychodzą takie rzeczy, że się samemu można przestraszyć.
@Telemach
No nie bądź taki. :D
Żywoty świętych się skończyły, niech chociaż hentaj będzie.
Moja kolezanka miala wysokie aspiracje spoleczno-ekonomiczne. Wwiec walce Straussa to byla dla niej muzyka powazna, a kwartet Milesa Davisa to byla muzyka rozrywkowa. Nie wiem czy musze dodawac ze aspiracje tylko czesciowo sie spelnily.
dru’:
Żywoty świętych wcale się nie skończyły. Żywoty świętych się dopiero zaczęły. W drodze: święty Krzysztof, św. Franciszek, św. Ernesto „Che” Guevara i św. Tomasz Terlikowski.
schody do nieba:
To trudny temat. Znałem pracownika zieleni miejskiej, który po pracy regularnie się upijał na smutno. Chyba, że mógł słuchać swojego ukochanego Honnegera.
Wówczas też się wprawdzie upijał, ale rżał przy tym ze śmiechu.
Szkoda, że się powiesił.
Lista zaiste zacna. Pozostaje jedynie czekać. Może przed 1 listopada by tak wszystkich świętych umieścić?
dru’ :
„Pozostaje jedynie czekać.”
Bardzo wszystkich przyzwyczajonych do regularnych fajerwerków przepraszam. Gdzieś zapodziałem kluczyk do biurka, w którym je przechowuję. Obiecuję, że poszukam jeszcze dzisiaj.
Mogę naturalnie (na ogólne życzenie) napisać byle co. Np. kogo lubię, kogo nie lubię, kto ma rację, kto jej nie ma lub kto kogo zdradził o świcie. Posiadam również pewną ilość zdjęć, nie przedstawiają one wprawdzie niczego interesującego, ale podobno zdjęcia są zawsze dobre. Podobnie jak przypominanie o tym, że butelka jest do połowy pełna. I ewentualnie też przepisy kulinarne.
Telemachu, twórczość to dla mnie sprawa skomplikowana. W oczekiwaniu na nowe jestem jeszcze cierpliwszy niż Pan Theo. Tak więc nie miałem absolutnie zamiaru Cię popędzać.
Zostało mi natomiast w pamięci zdanie: „warto zadać sobie od czasu do czasu trud i przenieść pare zdań z małego, oprawionego w czarne moleskinowe płótno notatnika na serwer” i czasem nabieram przekonania, że część jest już gotowa i tylko sobie czeka na właściwy moment, aby się pojawić. :)
BTW otarłem się ostatnio o te wznowione Moleskiny i dręczy mnie ciekawość, czy udało ci się ubiec Bruce’a Chatwina? ;)
Wstaw albo daj, ać ja pobrusze, a ty pociwaj. rąbnę jako jaki Ulissesasyn. nikt się nie kapnie ;)
Miał być nowy post pt. „Religia i pornografia” pomyślany jako wstęp do nieuniknionego już chyba tekstu hentai. WordPress jednak zwariował i nie chce. A może nie umie. Zawodzi. Miejmy nadzieję, że chwilowo.
Dla mlodszych: :)
Nie wiem jak zamiast linki wkleil sie sam filmik…
„Należy dokładnie sprawdzić czy to na pewno właściwe miejsca, by nie tworzyć potem niezręcznej sytuacji, w której trzeba się będzie szarpać i wykłócać z drobiazgowymi osobami, które mają na te miejsca bilety.”
Przepiękne ;)
Proponuję uzupełnić poradnik.
@babilas: a wiesz, to nawet dobry pomysł. Chociaż z drugiej strony tyle spraw leży odłogiem. I jeszcze wybory się zbliżają, co wymaga przypomnienia elementarnych reguł parlamentaryzmu. Jak podołać?
Prawie jak Wittlin ;)