Habemus Papas

16 sierpnia, 2010

Ateistom walczącym ku przestrodze: naśmiewanie się z wiary bliźnich jest małe, a co gorsza, prowadzi niejednokrotnie do wyników przeciwnych do zamierzonych. Indywidualna wiara zasługuje na tolerancję, ochronę i szacunek. Powyższy sąd nie znajduje (automatycznego) zastosowania w stosunku do religii, szczególnie tych mocno zinstytucjonalizowanych. Tu nie może być mowy o kopaniu leżącego, bo leżący wcale nie leży. On czasem wygodnie siedzi, a przeważnie stoi, domagając się od nas, abyśmy uklękli.  Podróże kształcą. Naszą dzisiejszą podróż do Absurdii Rzymsko-Katolickiej rozpoczynamy pod znakiem najwyższego autorytetu, który się (zgodnie z definicją) nigdy nie myli. Poświęćmy trochę zasłużonej uwagi Jego Świątobliwości Grzegorzowi XVII. Jest naprawdę – pod wieloma względami – bardziej atrakcyjny od Latającego Potwora Spaghetti. Jego atrakcyjność wynika z faktu,  że jest postacią autentyczną i przez to pouczającą.

Uwaga dotycząca nomenklatury

Mianem antypapieża (lat: pseudopapa, antipapa; niem: Gegenpapst; ang: antipope) określamy papieża powołanego na tron papieski nieprawnie, tzn. niezgodnie z prawem kanonicznym i zasadą sukcesji apostolskiej. Nie będziemy nudzić. Kto chce, niech sobie wygugla. Powołanie ma miejsce (z reguły) w trakcie pontyfikatu papieża legalnego. Jak dotąd, każdy papież i antypapież (bez wyjątku) uważał się (i uważa) za legalnego, traktując jednocześnie swego heretyckiego uzurpatora za niebezpiecznego heretyka zasługującego na natychmiastową ekskomunikę. Liczba pontyfikujących sobie jednocześnie papieży (lub antypapieży, jak kto woli) ograniczona jest jedynie przez ambicję, wyobraźnię i siłę przebicia potencjalnych kandydatów. Ufff.

Nieunikniona dygresja historyczna

Nieprawdą jest, jakoby antypapieże wyroili się jedynie w ramach średniowiecznych walk o władzę w kurii, walk których kulminacją była wielka schizma zachodnia i jej avignońskie następstwa. Problem jest starszy i ma wszelkie znamiona permanentnego schorzenia systemu. Pierwszy był niejaki Hipolit w III wieku po narodzeniu. Jeszcze nie wolno się było modlić, trwały prześladowania Chrześcijan, a już papieże zaczęli się mnożyć i brać – przepraszam za słowo – za łby. Hipolitowi, mimo że od czasu do czasu go legalizowano, papiestwo nie wyszło ostatecznie na zdrowie, nie przeszkodziło to jednak jego następcom pójść raz wytyczonym szlakiem. Krótko: oficjalna lista antypapieży (tzw. lista Mercatiego) nie wyczerpuje wszystkich możliwości. Teolodzy do dzisiaj spierają się, czy było ich 36, 43 a może nawet 51. Jest to zrozumiałe, gdy się przypomni, że w porywach było ich nawet trzech. Na raz. W dalszej części postaramy się udowodnić, że kalkulacje zajmują się jedynie wierzchołkiem góry lodowej. Zjawisko jest poważniejsze, niż się z pozoru wydaje i nie dotyczy bynajmniej tylko (zamierzchłej) historii.

Koniec dygresji.

W zasadzie nie byłoby tak tragicznie i problem wielopapiestwa można by odłożyć do historycznego lamusa, gdyby nie II Sobór Watykański. Tak jednak już jest, że to, co jedni uważają za odnowę i niezbędne reformy, drudzy postrzegają jako przestępczą herezję. Chociaż Kościół Rzymsko-Katolicki nie jest zainteresowany nadaniem temu zjawisku rozgłosu, sedewakantyści (gugel) nie zasypiają gruszek w popiele. Im to mamy do zawdzięczenia niebywałą mnogość papieży w ostatnich dziesięcioleciach. A wszyscy oni (według zwolenników i wyznawców prawdziwej wiary) są jak najbardziej prawowici i legalni. Czego naturalnie nie można powiedzieć o konkurencji zasługującej na takie epitety jak: zwolennicy postępu, zaprzańcy, antychryści, Żydzi, masoni, a nawet, proszę mi wierzyć, komuniści. Chrześcijańska miłość bliźniego niejedno ma imię.

Ponieważ opisanie wszystkich papieży ostatnich dekad wymagałoby sporej monografii, skupmy się na Jego Świątobliwości Grzegorzu XVII. Od niego zaczęliśmy. Zasługuje na uwagę nie tylko dlatego, że jest to przypadek zarówno kliniczny, jak i spektakularny. Niektóre aspekty jego pontyfikatu sprawiają, że to, co wymyślili chłopcy od Monty Pythona po prostu blednie. Opowiedzmy zanim ktoś sfilmuje.

Clemente Domínguez y Gómez urodził się w hiszpańskiej Sevilli 23 maja 1946 roku. Nic nie zapowiadało, że na świat przyszedł Następca Piotrowy. W dalekiej Japonii dwaj bracia założyli firmę Sony, w Leningradzie urodziła się ( dzień później) Irena Kirszenstein, która potem nazywała się Szewińska i bardzo szybko biegała, a w Polsce  powstał klub piłkarski Zawisza Bydgoszcz.

Gdy Clemente był młodzianem 23-letnim, udał się do małej wioski El Palmar de Troya (jest rzeczą znamienną, że w XX wieku cuda zdarzają się przeważnie na zadupiu), gdzie mieszkańcy podobnież regularnie widywali Matkę Boską.  Clemente potrzebował kilku tygodni aby mu się udzieliło i 30 września 1969 roku ma wreszcie pierwsze widzenie maryjne. Potem widzenia wchodzą w nawyk, do widzeń dołączają krwawe stygmaty (w trakcie jednej sesji traci nawet ponad 16 litrów krwi) i intensywna wymiana zdań z Maryją na temat kierunku, jaki obrał kościół po II soborze. Matce Boskiej kierunek się zupełnie nie podoba i wypowiada się krytycznie. Mimo, że miejscowa ludność widziała u Clementa ślady po ukrzyżowaniu, kościół katolicki nie podziela ani jej (ludności) entuzjazmu, ani poglądów Matki Boskiej i nie uznaje cudu. Utwierdza to Clemente w przekonaniu, że Rzym opanowali odstępcy od wiary i postanawia coś z tym zrobić.

W grudniu 1975 gromadzi wokół siebie podobnie myślących i otrzymawszy bezpośrednie instrukcje od Matki Boskiej zakłada Zakon Karmelitów św. Oblicza z sobą samym jako przeorem. Od tego momentu nalega aby nazywano go Bratem Ferdynandem i przekonuje katolickiego kardynała o nazwisku Ngô Dình Thuc Pierre Martin, że ten powinien wyświęcić go na biskupa. Skutecznie. Prowadzi to do pewnego zakłopotania, a nawet zamętu w obrębie katolickiej hierarchii Królestwa Hiszpanii. Nikt jednak nie dostrzega nadciągającego niebezpieczeństwa, wygłaszający nienawistne tyrady przeciw demokratom, liberałom, związkowcom i innym lewakom Brat Ferdynand jest (najwidoczniej)  przywiązanemu do tradycji hiszpańskiemu kościołowi na rękę.

W maju 1976 Dominguez (obecnie biskup) ulega wypadkowi samochodowemu i traci wzrok. Brak wzroku nie przeszkadza mu w dotychczasowej działalności, wizje się nasilają. Nadchodzą posiłki, do Maryi dołącza Jezus domagając się od nowo upieczonego biskupa, aby sięgnął po tron papieski w celu zwalczania niebezpiecznych i jemu (Jezusowi z widzeń) zupełnie nie podobających się zjawisk w kościele. Czy można odmówić takiemu żądaniu? Dominguez ogłasza wszem i wobec swe prawo do sukcesji papieskiej, wynika ona z prostego faktu, że Jezus osobiście mianował go swym następcą. Ilość zagorzałych zwolenników gotowych u jego boku bronić mszy trydenckiej dalej rośnie.

6 sierpnia 1978 roku umiera Paweł VI. Pośpiesznie zebrane przez Domingueza konklawe, wynosi go w katedrze w Sevilli na stolec apostolski. Konklawe składa się co prawda z wyświęconych przez niego osobiście kardynałów, ale dla nowego Ojca Świętego, który przybiera imię Grzegorza XVII, jest to mało istotny drobiazg. Decydują chęci i powołanie. Nowy pontyfikat rozpoczyna się od ważnej decyzji obłożenia ekskomuniką wybranego w Rzymie uzurpatora. Wkrótce ten sam los spotka jego polskiego następcę, namiestnik Chrystusa nie ma zamiaru tolerować obok siebie żadnych antypapieży. Ekskomunika zostaje przyjęta entuzjastycznie zarówno przez wiernych, jak i przez (nowość!) regularnie odwiedzających Ojca Świętego apostołów Piotra i Pawła.

Ponieważ Watykan jest chwilowo zajęty, nowo obrany papież postanawia uczynić swą stolicą El Palmar de Troya, rozpoczyna się budowa katedry i okazałej siedziby papieskiej.

Pontyfikatu Grzegorza XVII nie można nazwać nudnym. Na początek papież dokonuje beatyfikacji generalissimusa Francisco Franco, jego zastępcy admirała Carrero Blanco, przywódcy faszystowskiej falangi Diego de Rivery i (nie wiedzieć czemu) Krzysztofa Kolumba. Wiernym się to podoba, (jedynie prawdziwy) Kościół Palmeriański rośnie w siłę, zwiększa się ilość święceń kapłańskich, pojawiają się nowe diecezje, również poza granicami Hiszpanii. Katedra jest gotowa, czas zabrać się za sprawy zasadnicze. Grzegorz XVII ogłasza (urbi et orbi) wszelkie  postanowienia II Soboru Watykańskiego za nieważne, a następnie wprowadza do wiary dogmat o niepokalanym poczęciu św. Józefa i obecności ciała Matki Boskiej w Eucharystii. To nie jest żart.

Być może (jedynie prawdziwy) kościół katolicki rozwijał by się dynamicznie dalej, gdyby reputacja Jego Świątobliwości  nie doznała drobnego, ale bolesnego uszczerbku. Oskarżony w 1990 roku przez własnych księży i zakonnice (w międzyczasie powstał w Palmar de Troya również zakon żeński) o masowe molestowanie seksualne podwładnych, Ojciec Swięty Grzegorz XVII zmuszony jest przejść do defensywy. W 1997 roku przyznaje wreszcie, że trochę zbłądził i prosi wiernych o przebaczenie. Wierni przebaczają (choć nie wszyscy) i otrzymują w nagrodę proroctwo. Papież ogłasza, że Jezus zakomunikował mu osobiście, iż on (Grzegorz XVII) będzie ostatnim papieżem i dozna zaszczytu śmierci męczeńskiej. umierając na krzyżu w roku 2015 w Jerozolimie.

Proroctwo nie spełniło się. Jego Swiątobliwość zamyka oczy i opuszcza nas 22 marca 2005. Zebrane pośpiesznie konklawe wybiera na jego następcę Manuela Corral, który przyjmuje imię Piotra II. Jest rzeczą interesującą, że pontyfikaty Grzegorza XVII i Jana Pawła II czasowo się dosyć dokładnie pokrywały. Polski rywal przeżył swego hiszpańskiego kolegę o 11 dni.

Można by dalej snuć tę miłą opowiastkę o głębokiej ludzkiej wierze, zbiegach przypadków i zadziwiających kolejach rzeczy. Można by opowiedzieć o Jeanie Grégoire de La Trinité, alias Jean-Gaston Tremblay, z Kanady, który nie tylko został papieżem Grzegorzem XVII już w 1968 roku lecz także dał sobie wpisać do paszportu w rubryce zawód: Pope John-Gregory XVII. W 1999 roku miał miejsce proces samozwańczego Ojca Świętego, poprzedzony wieloletnim poszukiwaniem oskarżonego o seksualne molestowanie dziatek.  Związek chęci do bycia katolickim pasterzem z wiadomymi skłonnościami, nawet jeśli przypadkowy, zadziwia. Dwóch papieży o tym samym imieniu i z tym samym problemem w tym samym czasie musi zastanawiać.

Albo taki kardynał Giuseppe Siri.  Znacie Państwo Giuseppe Siri?

Nie, nie będziemy mnożyć dykteryjek tam gdzie chodzi o kwestie istotne. Nie wiemy ilu mamy papieży. Droga do tej godności otwarta jest jednak obecnie dla każdego, no może z wyjątkiem kobiet. Gra planszowa „I ty możesz zostać papieżem“ została oficjalnie zaaprobowana przez Watykan i cieszy się coraz większą popularnością. Sprawa jest poważna. Fani organizują się na Facebooku.



Komentarze 33 to “Habemus Papas”

  1. babilas said

    Komentarz w sprawie nomenklatury: Najuczciwiej podchodzą do rzeczy sedewakantyści – papieża nie ma, wszyscy są antypapieżami; żaden nie jest ważny i już.

  2. telemach said

    @babilas: no chyba niezupełnie. To znaczy, jak najbardziej, tyle że nie całkiem. Sedewakantyści uruchomili (z drugiej strony) całą lawinę antypapieży. Znalazłem osobiście aktualnie ośmiu. Chyba na zasadzie: jak nikt nie może, to ja też mogę spróbować. Nie są bez winy.

  3. babilas said

    telemach: a to są konklawiści (nie ma, więc sobie wybierzmy, zazwyczaj siebie); sedewakantyści sensu stricto (których odłamem są i konklawiści i sedeprywacjoniści – ci znowu skłonni byliby zaakceptować istniejących, o ile nawróciliby się) przeważnie ograniczają się do stwierdzenia manka.

  4. telemach said

    babilas: a to dopiero. Fascynujący świat, w którym tylu ludzi robi tyle zdumieających rzeczy. Ile ciekawych wniosków można wysnuć z braku czegoś.

  5. Azrael said

    Boż, Telemachu…

  6. lumenn said

    Niemal zazdroszczę Grzegorzowi XVII tak dobrej komunikacji ze sferą boską… ;) Prawie tak samo dobrą miał znany mi kiedyś ksiądz proboszcz, który zwykł mawiać w środku słuchanych religijnych rozterek: „Nie po swojemu trzeba myśleć, nie po swojemu – trzeba myśleć po panujezusowemu!”

  7. andsol said

    @Azrael: tak, ja też myślę, że telemach zasługuje na ten tytuł.

  8. oldfart said

    Kiedy poguglalem tego drugiego Grzegorza VII to az podskoczylem. Dobrze znam jego Stolice Apostolska. Przez kilka lat, pod koniec lat 90, a wiec gdy uprawiano tam miedzy innymi pasterstwo wsrod nieletnich, wysylalem tam na kolonie letnie moja progeniture. Oczywiscie, nie do duszpasterstwa. Kto by pomyslal, nic mi o tym nie bylo wiadomo. Swiat jest nie tyle plaski co maly. No, ale to truizm.

  9. calmy said

    Jezusmaryjajózefieświęty. Znów jazda bez trzymanki!

  10. Jak to mawiają niektórzy (za przeproszeniem): ojezukurwaboże.

  11. fabulitas said

    (Anty)papież to ma klawe życie. Bezpośrednia linia do Matki Boskiej, Jezusa i świętych. Dziwne trochę, że z samym Starym nie gadał.

  12. Doron said

    Telemachu,
    Zdumiewajce sa luki w mojej wiedzy o swiecie – nawet dla mnie samej. Nic dotad o wspomnianej alternatywnej Stolicy Apolstolskiej nie slyszalam.
    Jesli nie masz nic przeciwko temu, bede tu zagladac w celach edukacyjno-towarzyskich.

  13. Torlin said

    Ja w sprawie pierwszego akapitu: „Ateistom walczącym ku przestrodze: naśmiewanie się z wiary bliźnich jest małe, a co gorsza, prowadzi niejednokrotnie do wyników przeciwnych do zamierzonych. Indywidualna wiara zasługuje na tolerancję, ochronę i szacunek”.
    My żądamy naprawdę dwóch rzeczy, właściwie nierozdzielnych: że Kościół Katolicki nie będzie wpływał na ustawy, rozporządzenia czy kodeksy administracyjne regulujące sprawy obyczajowe i że nie będzie usiłował zdominować przestrzeni społecznej (publicznej).
    Jestem całkowicie za tym, żeby Kościół i wierzący mieli swoją telewizję, radio, prasę, kluby, Internet, prowadzili msze i procesje, robili kampanie i głośno krzyczeli, że im coś nie odpowiada i że się z tym nie zgadzają. Ale nikt ich nie upoważnił do narzucania swoich poglądów w formie karnej i administracyjnej. Takie sprawy jak aborcja, śluby par homoseksualnych, konkubinat, udział uczniów w lekcji religii powinny być zostawione samym osobom zainteresowanym (tylko proszę Cię Telemachu – nie napisz mi, że uczniowie mają wybór).
    To samo jest z zawłaszczaniem przestrzeni publicznej.
    A z naśmiewaniem się – ja się nigdy nie naśmiewam, ale prześladuje mnie myśl, jak można żyć w XXI wieku i mieć poglądy z X wieku.

  14. mona said

    ->torlin:
    with all due respect – ale obawiam się, że chyba zakończyłeś lekturę tekstu na pierwszym akapicie. Inaczej nie potrafię sobie tego co napisałeś wytłumaczyć.

  15. A u nas żadnych niespodzianek, władza jest w Watykanie – Marian Dziwisz: „…polski system oświaty możliwie najpełniej realizuje zapis zawarty w preambule ustawy z 1991 r., powodując, że nauczanie i wychowanie nie tylko respektuje chrześcijański system wartości, ale i uniwersalne zasady etyki dopuszcza do nauczania na tyle, na ile są one zgodne z wykładnią Kościoła rzymskokatolickiego.” – http://www.kulturaswiecka.pl/node/260

    Nie tylko dla systemu oświaty, bo dla wszystkich systemów, łącznie z systemem Państwa.

  16. e-milka said

    @ fabulitas: … konklawe życie ;-)

  17. Torlin said

    Mona!
    Nie gniewaj się, ja oczywiście przeczytałem, tylko mnie to w ogóle tak nie zajmuje…

  18. mona said

    ->Torlin: ale je się nie gniewam. Po prostu ton Twojego komentarza sugeruje, że w przeciwieństwie do autora jesteś zwolennikiem państwa laickiego. To może dziwić, bo ostatni tekst Telemacha jest IMHO dosyć przewrotnie jednoznaczny w swej antyklerykalnej wymowie. Bo cóż bardziej obnaża pustkę i bezsens kościelnych rytuałów i hierarchii niż powyższa, dobrze udokumentowana historia? Kościół jest instytucją niepoważną, której udało się wmówić ogółowi polskiego społeczeństwa, że jest ważnym, poważnym i liczącym się partnerem. Oportunizm władzy dokonał reszty spustoszenia. Równie dobrze można było jednak podpisać konkordat z Disneylandem!!!

    A to że dzieci w Polsce nie mają wyboru? Zgadzam się z Tobą. To rezultat tego co napisałam powyżej. Jak to zmienić? Może się zmieni jeśli dzieci będą więcej czytały telemacha, a mniej słuchały proboszcza.

  19. kwik said

    mona :

    Równie dobrze można było jednak podpisać konkordat z Disneylandem!!!

    Oni są chyba jeszcze gorsi, wykorzystują Puchatka i inne Zwierzątka.

  20. Torlin said

    Mono!
    Wybacz!
    Jestem za bardzo zapalczywy!
    I przez to tracę ostrość spojrzenia.
    Już dawno sobie mówiłem, że powinienem się uspokoić.

  21. monadelavoie said

    ->kwik: Jak dobrze popatrzyć to taki Licheń specjalnie nie odbiega ani wyglądem, ani nastrojem, ani atmosferą od podparyskiego Disneylandu (jedyny jaki znam). Może tylko klienci młodsi ogólnie. Ale poza tym – just the same!

  22. kwik said

    @ monadelavoie – nie byłem w żadnym z tych miejsc, ale chyba jednak dzieci w Disneylandach mają dużo więcej uciechy, w dodatku szczerej i częściowo dla mnie zrozumiałej. Wydaje mi się, że przez to i atmosfera musi być inna, zresztą Licheń nie jest jakąś bardzo wielką atrakcją (Watykan pewnie tak). Ale wrażenie może być podobne, szczególnie dla znudzonych dorosłych.

  23. Doron said

    Torlin,
    rozumiem Twoja „niespokojnosc” i wynikajace z niej nieporozumienia.
    Telemach postuluje szacunek dla indywidualnych przekonan, wypowiadajac sie jednoczesnie przeciwko instytucjonalizacji wiary.
    Nawet jesli nie szanuje wiary w gadajace weze i dziewice wydajace na swiat potomstwo, zwalczanie podobnych wierzen wsrod otaczajcych mnie ludzi, wzmocni tylko ich przywiazanie do tych wierzen. Jak dlugo nie narzucaja oni tych wierzen mnie samej czy dzieciom w szkolach, tak dlugo ich osobiste preferencje nie sa moja sprawa. Byc moze tym sposobem i ja bede mogla snuc wlasna opowiesc w wybrany przez siebie sama sposob.

    Problem zaczyna sie wowczas, gdy z leku przed odrzuceniem przez rowiesnikow, decyduje sie na wysylanie wlasnego dziecka na lekcje indoktrynacji podobnymi wierzeniami. Albo gdy dziennikarz badz polityk przestaja dzialac zgodnie z wlasnymi przekonaniami – w leku przed potepieniem z ambony i reakcja tlumu. Jest to problem bardzo realny.

  24. Aethelstan said

    „Droga do tej godności otwarta jest jednak obecnie dla każdego, no może z wyjątkiem kobiet.”

    Przygnębiająca ta końcówka. Czy ani jedno ze stronnictw prawdziwych-i-watykańskiemu-uzurpatorowi/antychrystowi-niehołdujących katolików nie zdobyło się na wprowadzenie równouprawnienia kobiet? Np. starokatolicy są w tych kwestiach 9chyba) bardziej normalni, chociaż nie wiem, czy oni mają swoich papieży ;)

  25. futrzak said

    @Telemach:
    Ja w sprawie formalnej:
    Szewinska nie urodzila sie czasem w Leningradzie w obozie dla uchodźców?

  26. telemach said

    @Futrzak: dzięks. Poprawiam.

  27. Andrzej Bieńkowski said

    Szczerze? Przygnębiające. Poważnie dołuje. Napisz coś budującego.

  28. Bobik said

    Ale to właściwie jest budujące. ;) Buduje pewien (wielowymiarowy) wizerunek instytucji religijnych – wiele bardziej realistyczny, niż te zwykle pokazywane . Że jest ten wizerunek szkaradny i w wielu miejscach kiczowaty, to już nie wina Autora – tak wynikło z wymogów realizmu. :-)

  29. Co do treści posta – wszystko oki i nawet święta racja. Wypraszam sobie tylko jedno stwierdzenie. Jest z gruntu niesłuszne i krzywdzące. Stoi nawet w sprzeczności ze zdrowym rozsądkiem. Napisałeś Autorze, że atrakcyjność Grzegorza XVII „wynika z faktu, że jest postacią autentyczną i przez to pouczającą”, w przeciwieństwie do Latającego Potwora Spaghetti. Twe słowa świadczą o całkowitym braku wiary i, co oburzające, nieuznawaniu istnienia L.P.Spaghetti. Informuję Cie zatem, że dziś przyjąłem Ciało Jego Makaronowe i uwierzyłem.
    Dogmaty objawione przez L.P.Spaghetti są pouczające co najmniej! Ave!

  30. telemach said

    @antyfa: no już dobrze. Niech tam.

  31. porcelanka said

    Interesujące. Z punktu wiedzenia hierarchii ruszyć takiego antypapieża chyba nie sposób [choć spodziewać by się można nieco większej troski o zbłąkane owieczki], rozdmuchać istnienie – wstyd i rzeczywiście, właściwie każdy może, wystarczy nieco charyzmy. W pewnym sensie to krzepiące: dopóki mistyk nie stygnie, pnie się wysoko. W końcu wiary starcza mu za wszystkich. ;) I jak tu nie przyznać racji biblijnemu „wiara przenosi góry”, tudzież, co obecnie chyba popularniejsze: ‚w wierze tkwi sekret magicznego przyciągania dóbr wszechświata’. :D
    Dziękuję Telemachu za kolejne niesamowite fakty z cyklu „samo życie”. :)

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.