Walenrodyzm teutoński

4 listopada, 2009

Nie, nie będzie śmiesznie. Będzie o tym jak jest, w zależności od tego jak się patrzy.Czasem jest tak, że nawet nie wiadomo jakie pytanie należałoby zadać.

Dwa życiorysy. Jakże odmienne. Chociaż są też zadziwiające zbieżności. Rok urodzenia: 1905, miejsce urodzenia: Münster w Nadrenii Pn. Westfalii. Zwolennicy prostolinijności przekazu mogą mieć z tymi biografiami pewne trudności. Niemniej jednak, a może właśnie dlatego, zasługują one na przypomnienie.

A zatem pierwszy z nich. Fakty, fakty, fakty. Przyszedł na świat w dobrze sytuowanej rodzinie prezydenta sądu krajowego, rodzice określali go jako najtrudniejsze z siedmiorga dzieci, potem uchodził za inteligentnego aczkolwiek krnąbrnego ucznia. Po zdanej w 1925 roku maturze studiował w Aachen, Marburgu i Berlinie na tamtejszych politechnikach, w 1931 roku uzyskał tytuł inżyniera. W trakcie studiów był członkiem Corps Teutonia Marburg, związku studentów o nader konserwatywno-narodowej orientacji. Karierę urzędniczą (inspektor d/s górnictwa tzw. Bergreferendar, potem Bergassessor) rozpoczyna wraz z dojściem do władzy Narodowych Socjalistów, w 1933 roku wstępuje również do NSDAP, rok później widzimy go w mundurze SA. W 1937 roku rozpoczyna studia medyczne.Fakt ten będzie miał decydujące znaczenie gdy w 1941 roku zgłosi swój akces do SS. Po przeszkoleniu w Arnheim i Oranienburgu zostaje skierowany do tzw. Hygiene-Institut der Waffen-SS, gdzie szybko awansuje zostając szefem oddziału „Techniczna Dezynfekcja”. Kierowana przez niego jednostka posiadała jasno i precyzyjnie sformułowane zadanie, polegało ono na zagwarantowaniu odpowiedniej jakości jak również ciągłości dostaw gazu o nazwie cyklon B do miejsc przeznaczenia. W 1942 roku zostaje odkomenderowany do obozu Bełżec, a następnie do Treblinki, gdzie bierze udział w pracach grupy ekspertów mających udoskonalić zainstalowane tam komory gazowe. Było to zadanie trudne, bo eksperymenty nie mogły kolidować z bieżącą pracą pracujących na granicy wytrzymałości urządzeń. Aresztowany przez francuską żandarmerię w kwietniu 1945 roku, spisuje dokładnie swe wspomnienia, nadając im formę szczegółowego raportu. Raport zostanie później wielokrotnie wykorzystany jako materiał dowodowy: w procesie przeciw szefom IG-Farben, w procesie Norymberskim, w procesie Eichmanna w Jerozolimie. Przeniesiony w lipcu 1945 roku do paryskiego więzienia wojskowego Cherche-Midi zostaje odnaleziony martwy w swej celi. Nie udało się wyjaśnić czy popełnił samobójstwo, czy powiesili go współwięźniowie.

Ponieważ w obliczu podanych powyżej, niewątpliwie prawdziwych faktów łatwo o oceny, spróbujmy raz jeszcze.

Urodził się w rodzinie wielodzietnej, jego dzieciństwo naznaczone było niekończącymi się konfliktami z przesadnie surowym ojcem. Nauczyciele podkreślają jego wrażliwość, inteligencję i ciągłą gotowość do wstawiania się za słabszymi i szykanowanymi kolegami. Z chwilą zdania matury angażuje się bez reszty w CVJM – niemieckim oddziale Związku Chrześcijańskiej Młodzieży Męskiej. Jest przeciwny wszelkiej przemocy, krytykuje nadużywanie alkoholu i tryb życia sprzeczny z wartościami chrześcijańskimi, które pojmuje dosłownie. W trakcie studiów doprowadzi to do nieuniknionych konfliktów i wykluczenia ze studenckiej korporacji. Po uzyskaniu dyplomu wybiera służbę urzędniczą, jako lojalny urzędnik wstępuje – podobnie jak miliony współobywateli – do demokratycznie wybranej partii rządzącej, rok później widzimy go, podobnie jak większość jego kolegów z pracy, w mundurze masowej organizacji bezgranicznie oddanej wodzowi, narodowi i ojczyźnie. W międzyczasie jest w lokalnych władzach CVJM i prowadzi tzw. Bibelkreis – dyskusyjne stowarzyszenie krzewiące ideały chrześcijańskie i propagujące gdzie się da Słowo Boże. Również wśród górników, co prowadzi do otwartego konfliktu z partią. Mimo że świadom jest ryzyka, nie zniechęca go to. W 1936 roku zostaje po raz pierwszy zaaresztowany , następnie zwolniony z aresztu ale również karnie wykluczony z partii. To zaś było równoznaczne z utratą urzędniczego stanowiska. Rozpoczyna studia medyczne, latem 1938 roku następuje ponowne aresztowanie, po dwóch miesiącach przesłuchań i tortur zostaje zwolniony. Wybucha wojna. Z zamkniętych ośrodków psychiatrycznych dobiegają niepokojące wieści: rozpoczęto wdrażanie programu eutanazji niedorozwiniętych i chorych psychicznie. Wiosną 1941 podejmuje brzemienną w skutki decyzję, którą później w swych wspomnieniach uzasadni w sposób następujący:

„Gdy dotarły do mnie informacje, że w Grafeneck i Hadamar i w innych ośrodkach rozpoczęto zabijanie chorych psychicznie, zdecydowałem się podjąć próbę aby tam dotrzeć i naocznie przekonać się co tam się dzieje”

Aby dotrzeć do miejsc kaźni ubrał mundur SS. Ku swemu przerażeniu – jak później twierdził –  przekonał się, że pogłoski nie dorównywały potwornej prawdzie. W hierarchii urzędniczej Instytutu Higieny SS robi szybką karierę i ku swemu zdumieniu zostaje mianowany szefem oddziału odpowiedzialnego za dostawy gazu do obozów zagłady. W swych kontaktach z przedstawicielami przemysłu chemicznego próbuje uświadomić swym partnerom, że gaz nie jest stosowany, jak się powszechnie twierdzi, do odwszawiania odzieży, lecz do masowego zabijania ludzi. Bez skutku. W Treblince i Bełżcu zostaje wyznaczony do uczestnictwa w pracach ,których celem miało być przebudowanie komór gazowych i zastąpienie spalin cyklonem B. Stara się zapamiętać to co widzi i słyszy. 20. sierpnia 1942, w pociągu z Warszawy do Berlina nawiązuje kontakt ze szwedzkim dyplomatą Göranem von Otter i zdaje mu relację z tego, czego był świadkiem w wizytowanych obozach zagłady. Prosi o przekazanie tej informacji aliantom. Von Otter napisze sprawozdanie, to zaś pokryje się kurzem w Sztokholmie, relacja dziwnego SS-mana zostanie uznana za histeryczną i niewiarygodną. Następują kolejne próby przekazania informacji, w lutym 1943 roku przez przyjaciela w Holandii (meldunek radiowy dociera do Londynu, pozostaje jednak bez konsekwencji), następnie przez nuncjusza papieskiego w Berlinie (ten odmawia spotkania, zgadza się jednak na przesłanie wiadomości do Watykanu). W międzyczasie próbuje pomagać ukrywającym się przed gestapo bliźnim i zdoła zadeklarować kolejny transport gazu jako „nie nadający się do użytku i podlegający natychmiastowemu zniszczeniu”. Pogrążony w coraz głębszej depresji i bliski szaleństwa dotrwa do końca wojny, w kwietniu 1945 roku zgłasza się na posterunek francuskiej żandarmerii polowej i prosi aby go zaaresztować. Zwolniony z aresztu spisuje swój raport i przekazuje go Amerykanom ścigającym zbrodniarzy wojennych. Aresztowany ponownie przez Francuzów zostaje przeniesiony do paryskiego więzienia w którym zginie w niewyjaśnionych okolicznościach.

Kurt Gerstein nie doczekał 40 roku życia. Obydwie biografie są prawdziwe i zawierają jedynie udokumentowane historycznie fakty.

Komentarzy 15 to “Walenrodyzm teutoński”

  1. futrzak said

    Punkt widzenia zalezy od miejsca siedzenia, wiadomo.

    Nietzsche pisal, ze nie ma faktow, sa tylko interpretacje…

    Niemniej, having said that, sa ludzie i ludzie.
    Jedni w imie dobrej sprawy beda przyczyniac sie do… zaglady innych i cierpienia, po to, by byc swiadkiem, opisac i – jak twierdza – przestrzec.

    Inni po zobaczeniu, co sie dzieje, natychmiast zaprzestaja takiej dzialanosci i staraja sie przestrzec bliznich przed tym, co sie swieci.

    Ktora postawa lepsza czy bardziej chwalebna?

    Od siebie dodam tylko, ze postawa pierwsza, jesli zostanie przyswojona przez wystarczajaco duza liczbe osob, prowadzi do zlikwidowania poczucia winy i.. w konsekwencji do fizycznej likwidacji innych ludzi.
    Postawa druga prowadzi zas w naturalny sposob do zaprzestania fizycznej likwidacji… o ile wystarczxajaco wielu ludzi zacznie ja stosowac.

  2. calmy said

    Nie wiem zupełnie co o tym sądzić. Czy to znaczy, że jest to opis tego samego człowieka? I jeśli jeden i drugi zawiera prawdę/fakty, to któremu mam wierzyć?
    Nie tak uczyli w szkole. W szkole mówili że prawda jest tylko jedna i trzeba do niej dążyć. Jak tu iść jednocześnie w dwie przeciwne strony?

  3. futrzak said

    calmy:
    na tym wlasnie polega problem. W szkole uczyli inaczej, bo tak jest wygodniej no i przede wszystkim zgadza sie z logika dwuwartosciowa – albo cos jest prawda albo falszem, nie ma stanow posrednich.
    A tu okazuje sie, ze sa, nawet w logice. Bo istnieje cos takiego jak logika rozmyta na przyklad.

    Ale, dualizm ma swoje glebokie korzenie w historii mysli, filozofii i kultury chrzescijanskiej. Wywodzi sie jeszcze od Platona.

    Nie musisz isc ” w dwie strony”. Wystarczy, ze pozbedziesz sie tych dualistycznych/manicheistycznych okularow, przez ktore patrzysz na swiat…

    Powtorze jeszcze raz… nie ma faktow, sa tylko interpretacje…a dwie wersje powyzszej biografii doskonale to ilustruja…

  4. Abulafia said

    Telemachu.
    W Tobie wciąż słowiańska dusza gra. Wszyscy tak mają, którzy z ,,tą” ziemią pospołu marzli. Niedaleko pada polak od jabola. Ta jabłonka nas przynaturza.
    Ad meritum.
    Życie to sejf ze skarbem. Nie zawadzi mieć do niego wielu kluczy. Nie lekceważyłbym także wytrychów.

  5. beatrix17 said

    Smutna, bardzo smutna historia. Smutna w wiecej niz jednym wymiarze.

    Smutne jest to, ze zbiorowe szalenstwo wciaga i wsysa i nawet jego dostrzeganie nie pozostawia wielu mozliwosci wydostania sie z niego.
    Smutna jest obojetnosc, z jaka ciagle sie przygladamy szalenstwom. Smutna tez jest bezradnosc.
    Smutne jest tez to, ze ta historia jest zupelnie nieznana, a moze wobec powyzszego wpisu prawie zupelnie nieznana. Zastanawia mnie rowniez milczenie wobec tej historii. Czy jest historia niewygodna, jak wiekszosc z prezentowanych tutaj? I dlaczego, jesli tak?

    Ale moze tez byc tak, ze milczenie jest dobrym sygnalem.

  6. telemach said

    beatrix: „Smutne jest tez to, ze ta historia jest zupelnie nieznana”

    Nie. Historia ta jest znana. Więcej: jest to jedna z najbardziej znanych historii, stała się ona częścią składową kanonu historii powszechnie znanych praktycznie wszędzie (o wyjątkach – dalej).
    Z XX-wiecznych intelektualistów „esejujących” na temat moralnych dylematów jednostki w obliczu totalitaryzmu mało kto ją pominął. Była częścią składową toczonej przez dziesięciolecia (a mającej swe apogeum w latach 60-tych) dyskusji na temat współwiedzy i współwiny Watykanu i Piusa XII i charakteru stosunków pomiędzy władzami III Rzeszy i Watykanem. Napisano na ten temat tomy: eseje, powieści, monografie, dramaty, nakręcono powszechnie znany na świecie film

    Istnieją co najmniej trzy obszerne filmy dokumentalne, ostatni powstał przed dwoma laty.
    Istnieją strony internetowe poświęcone tej postaci. W wielu językach. Np. tutaj, albo tutaj .

    Nie wiem czy można w takim razie mówić, że jest to postać i historia zupełnie nieznana. Dlaczego zatem o niej napisałem? Bo jest nieznana w Polsce. Bo – jak sądzę – całkowita nieobecność Gersteina na naszych mapach zastanawia. Tak, jakby nie miało go prawa być. Mnie Gerstein nie niepokoi. Niepokoi mnie jego polska nieobecność i przyczyna dla której jest ona podtrzymywana. Bo trudno mi sobie wyobrazić sytuację w której można niechcący nie zauważać tego wszystkiego na raz przez dziesięciolecia.

    Chyba dlatego te dwie „prawdziwe” wersje biografii. Zastanawiam się ile przez ostatnie dziesięciolecia było w nas oczekiwań, chęci i przyzwolenia do pozostawienia wszystkiego na poziomie pierwszej wersji. SS-man jako adwokat ofiar holocaustu, bezskutecznie apelujący do chrześcijańskiego sumienia hierarchów kościoła – to mogłoby niepotrzebnie zamącić obraz. I nie zamąca.

  7. fren said

    Telemachu, nie wiem czy to dlatego. Przez te dziesięciolecia nie brakowało u nas ludzi patrzących krytycznie na postawę hierarchów kościoła i samego papieża wobec holocaustu. Nie jestem pewna tylko czy byliśmy gotowi na dostrzeżenie w jakimkolwiek SS-manie człowieka, a nie diabła wcielonego, zresztą chyba nie bez przyczyny. Zbyt wielu żyło w Polsce ludzi, którzy na własne oczy oglądali piekło zgotowane przez SS-manów, żebyśmy potrafili i chcieli zobaczyć w którymkolwiek z nich człowieka, łatwiej było odwrócić oczy, przemilczeć. To się zmieni, to już się powoli zmienia. Coraz częściej można u nas przeczytać o tych Niemcach, którzy nie poddali się obłędnej ideologii. Być może dopiero pokolenie, które zna holocaust i te wszystkie okropności tylko z książek, bo już nawet nie z opowiadań rodziców, jest zdolne zaakceptować SS-mana, jako adwokata ofiar holocaustu.

  8. beatrix said

    Telemachu,

    powinnam bylawyrazic sie precyzyjniej, bo o to mi szlo, ze ta historia u nas jest nieznana. Ale dobrze wyszlo, bo dzieki temu dales linki do ciekawych rzeczy.
    Mnie Gernstein rowniez nie niepokoi. On mnie napelnia wiara. Tym bardziej nie rozumiem jego polskiej nieobecnosci. Chyba, zeby przyjac watek nuncjusza za wiodacy, wowczas cos wiecej wydaje sie byc zrozumiale, aczkolwiek ma,o budujace.

    Fren :

    Nie jestem pewna czy to „my” nie jestesmy gotowi na dostrzezenie w SS-manie czlowieka. Wielokrotnie zetknelam sie z ludzmi,ktorzy sami doswiadczyli okrucienstw, a doskonale dostrzegali przyklady czlowieczenstwa wsrod oprawcow. Ci, ktorzy sami znalezli sie w piekle wojny o wiele rzadziej moim zdaniem sa sklonni do radykalnych sadow, wiedzac doskonale przed jakimi wyborami wojna stawia.
    Wydaje mi sie wobec tego, ze o „naszej” gotowosci zdecydowali tworcy (przepraszam za slowo) polityki historycznej. Jej konsekwencje sa przykre i rozlegle, a rowniez dlugotrwale, bo jak slusznie zauwazylas ponad 60 lat po wojnie cos zaczyna sie powolutku zmieniac. Ale nie jestem pewna czy przyczyna jest odchodzenie swiadkow zbrodni. Wydaje mi sie na miejsce zacietrzewienia i niecheci do ogladania obrazow z roznych punktow widzenia wkracza obojetnosc. Wcale nie jest to przyjemna alternatywa i na dluzsza mete tez szkodliwa, jako nie dajaca sznas na refleksje.
    Mysle tez, ze Telemach mial na mysli powszechna postawe. Wyjatki zdarzaja sie zawsze i na szczescie.

  9. calmy said

    Fren, dla mnie wychowanej i ukształtowanej przez szkołę, kanon lektur i powtarzające się wciąż w publicystyce te same tematy, ten cały Gerstein jest szokującym gościem z jakiegoś innego świata, świata do którego najwidoczniej nie mamy dostępu. I to nie tylko my przeciętni zjadacze chleba z masmixem lecz jak się okazuje też uczeni w piśmie, ci którm wierzymy że wiedzą i rozumieją. Objaśniacze świata w gazetach i czasopismach, autorzy podręczników, programów TV i PR.
    Więc pytam, jeśli oni nie wiedzą i nie chcą wiedzieć, to jak się ma coś zmienić? A jeśli wiedzą, ale uważają, że my nie musimy wiedzieć, to tym bardziej jak, prawda?
    Sam upływ czasu nic tu chyba nie zmieni. Ani nawet ten i inne niszowe blogi.

  10. Równie dobrze Telemachu można by napisać jeszcze kilkadziesiąt innych biografii tego samego człowieka, a i tak nie wyczerpalibyśmy wszystkich możliwości, i to nie tylko z tego powowdu, że istnieje niezliczona ilość faktów (które można w dowolny sposób interpretować).

    To nas powinno czegoś nauczyć (ale nie nauczy).
    Tego mianowicie, że nie możemy dotrzeć do prawdy o danym człowieku (choć ta prawda niewątpliwie istnienie – a tą prawdą są właśnie fakty… fakty, które przemilczamy, których nie znamy, które po swojemu interpretujemy, które odrzucamy, kórych nie przyjmujemy do wiadomości…etc.)
    I najczęściej kwitujemy wszystko naszym (złudnym, jak widać) przekonaniem.

  11. fren said

    Calmy, otóż nie, mamy dostęp do tego świata, wszyscy potrafimy czytać, nie jesteśmy zdani na media, mamy internet i zupełnie dobrze zaopatrzone biblioteki. Gdybyż tylko chciało nam się dowiedzieć czegoś więcej niż serwują nam kolorowe pisemka i głupawe programy telewizyjne…

  12. beatrix said

    No wiec tak. Poguglalam po tym, co telemach podrzucil i mysle, ze troche trzeba sie uderzyc w piers i przyznac racje fren.

    Ksiazka Arendt ukazala sie w Polsce w 2006 roku. Recenzja byla w Tygodniku Powszechnym. CZyli w trzy lata po wydaniu nowojorskim. Uwazam, ze niezle.

    Film. Recenzje z filmu mozna bylo w 2002 roku przeczytac i w Newsweeku i w Rzepie i w Kinie i w Wyborczej, po tym jak zostal zaprezentowany na Berlinskim Festiwalu Filmowym. Samego filmu zobaczyc nie mozna bylo. Recenzje wspominaja o burzy jaka film wywolal we Francji, o protestach Watykanu itd. No i mysle, ze tu jest pies pogrzebany. Choc film ukazal sie na dvd w Polsce jest niedostepy, nie ma polskiej wersji jezykowej.

    Uwazny, ciekawski czytelnik mogl w Polsce do postaci Gerstein’a dotrzec. Po nitce do klebka, mogl dowiedziec sie i wiecej i tyle ile jest dostepne.

    Zadna ksiazka o Gerstein’ie (w tym z tego co widze dosc popularna biografia Pierr’a Joffroy) na polski jezyk przetlumaczona nie zostala. The Ambiguity of Good ukazala sie po francusku, niemiecku, wlosku, tyle w kazdym razie bardzo szybko znalazlam.

    A co jest ?
    Jest polska strona w wiki.
    Ale najczesciej wybierajac poszukiwanie hasla Kurt Gerstein i opcje „szukaj na stronach w jezyku polskim” znalezc mozna to nazwisko w witrynach o znaczacych nazwach: polskawalczaca, polskaprawica, prawda2, gdzie Gerstein’ie mowi sie: „skruszony nazista” (cudzyslow ogryginalny).

    To ostatnie jest chyba odpowiedzia na pytanie (czesciowa z pewnoscia) dlaczego postac Kurta Gersteina nie jest w Polsce znana.

  13. Mona said

    Gerstein w zasadzie pojawia się od końca II WS co lat parę na nowo – fascynacja nie wygasa i coraz to nowe pokolenie (głównie dokumentarzystów) przymierza się. Wydawało się, że Costa-Gavras zamknie temat i nikt już potem nie będzie próbował. Zdziwiłam się gdy Phlippe Labrunne zrobił dla ARTE „Świadka prawdy” przed dwoma laty. „Kurt Gerstein – Témoin de vérité” przeszedł triumfalnie przez wszystkie telewizje posiadające kanał poświęcony produkcjom bardziej ambitniejszym. Labrunne przez rok dawał wywiady, podobno z wyjątkiem TV w Tadżykistanie pokazano jego film wszędzie.

    Informacja, że Tadżykistan nie jest jedynym krajem w którym ludzie tego nie widzieli, jest dla mnie pewnym zaskoczeniem.

  14. porcelanka said

    Bardzo ciekawa biografia, nie znałam jej. Za wielostronność – dziękuję. Skłania do myślenia.

  15. Rzucił mi się w oczy skrót CVJM i aż sprawdziłem: http://robmyswoje.wordpress.com/2009/11/03/przepascie-i-szczyty/ – intrygująca zbieżność dat :)

    „Żywoty równoległe” ciekawe, trzymają w napięciu. Choć pewne sprzeczności obu biografii (NSDAP – „demokratycznie wybrana partia rządząca”) jedynie pozorne. A konstatacja, że głoszenie Słowa Bożego groziło otwartym konfliktem z hitlerowskimi władzami – warta zapamiętania.

    Jeśli mogę zasugerować bohatera kolejnego artykułu: Dietrich Bonhoeffer?

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.