Zboczeniec

6 lipca, 2021

W polskiej szkole obowiązuje język polski, nie jakiejś inkluzywności, w języku polskim zaspokajanie popędu seksualnego w sposób odmienny od przyjętej normy nazywa się zboczeniem i dewiacją.
Ktoś, kto promuje dewiacje, nie ma tych samych praw publicznych, jak osoba zachowująca się zgodnie ze standardami.

Pan Profesor Przemysław Czarnek, minister Oświaty i Nauki w wywiadzie udzielonym TVP 22.06.2021

Szwedzki lekarz i przyrodnik, niejaki Carl Nilsson Linnæus został przez współczesnych doceniony. Nie było to wówczas zjawiskiem powszechnym, ale w jego przypadku akurat tak było. Fakt ten znalazł odzwierciedlenie w nadaniu mu w roku pańskim 1756 szlachectwa i przyjęciu przezeń nazwiska Carl von Linné.

Nasz Carl Nilsson nie przewidział co Polacy z jego nazwiskiem zrobią. Polacy zrobili z niego Linneusza. Linneusz wyglądał tak:

Linneusz

O Linneuszu można by w nieskończoność. Lekarz, botanik, biolog, pornograf, czego to już o nim nie napisano. Dobrego i złego. Nawet aktywiści z obszarów zbliżonych do gender-studies zdołali wylać na doktora Linné kubeł pomyj oskarżając go o przygotowanie gruntu rasizmowi i szowinizmowi, że o mizogynii już nie wspomnimy. Nie ma po co.

Za główną zasługę Linneusza uważa się obecnie wprowadzenie porządku do świata materii ożywionej, czyli położenie podwalin pod biologiczną systematykę. Nie żeby przed Linneuszem panował zupełny chaos, ale porządku też nie było. Były zwierzęta i rośliny, krowy, sikorki, pojedyncze drzewa, lwy, szympansy i jelenie. Podejrzewano nawet istnienie gatunków, przy czym do gatunku zaliczano osobniki do siebie nader podobne. Kto nie wierzy, niech zajrzy do biblii. Taki Noe, na przykład, zabrał na pokład arki po dwa egzemplarze z każdego gatunku zwierząt. Taki sprytny był, przeczuwał, że z rozmnażaniem ocalałych zwierząt mogą być kłopoty jeśli np. jeden lew ocaleje. Więc zabrał parkę i jak wiemy z dalszego przebiegu tej historii, nawet się udało. To znaczy udało się w myśl rozpowszechnionych wyobrażeń, chociaż wcale udać się nie musiało, o czym dalej. Biologia jest nauką przynoszącą ciągłe niespodzianki. Za czasów Linneusza żadnej biologii nie było, była historia naturalna. Zresztą do gatunków ludzkość również miała stosunek lekko intuicyjny, ba niefrasobliwy.Gatunek (species) złośliwie umykał próbom zdefiniowania. Wszyscy w zasadzie wiedzieli co to jest gatunek, ale jak głębiej pogrzebać, to okazywało się, że nie wiedzą. Tak zresztą jest do dzisiaj: uczeni w piśmie spierają się nadal. Fakt, że można się spierać, nie ustaliwszy przedtem czego spór tak naprawdę dotyczy nie powinien dziwić. Jest to zjawisko powszechne.

W każdym razie Linneusz zdołał wyodrębnić tysiące zwierząt oraz roślin porządkując je na stronach swej wielotomowej pracy pt. Systema Naturae . Ochoczo przypisywał stwory do gatunków, gatunki do rodzajów, rodzaje do rodzin, rodziny do rzędów, rzędy do gromad, gromady do typów, typy do królestw, królestwa do domen, uff. Nareszcie stało się możliwe policzenie i porównywanie, innymi słowy wprowadzenie taksonomii sprawiło, że narodzinom nowoczesnej biologii nic nie stało w drodze.

Nie tylko nie wiemy do dzisiaj jak zdefiniować gatunek, nie wiemy też ile jest gatunków. Umówmy się, że dużo. Co rusz docierają informacje o odkryciu jakiegoś nowego lub bezpowrotnym wyginięciu dotąd znanego.

Tak, że z całą pewnością wiemy jedynie, że nie mamy pewności. Ale dużo jest, samych owadów opisano ponad milion gatunków.

Zagadnienie występowania wśród zwierząt orientacji seksualnej odmiennej od uznawanej przez masowe wyobrażenia za normę długo było ignorowane jako coś rzadkiego, marginalnego i nie zasługującego na uwagę. Tak już bywa, że pewnych zjawisk nie dostrzegamy zanim nie zaczniemy szukać. Intensywniej szukać zaczęto dopiero w ostatnich dwóch dekadach XX wieku i to co znaleziono sprawiło, że – ku przerażeniu konserwatystów i tych, którzy się za owych uważają – na nowo trzeba było zdefiniować biologiczną normalność. Nie będziemy wchodzić w szczegóły, kto jest zainteresowany niech sięgnie do pierwszej (z długiego rzędu w międzyczasie opublikowanych) monografii napisanej przez Bruce’a Bagemihla i noszącej wdzięczny tytuł „Animal Homosexuality and Natural Diversity „ Liczne prace autorstwa Joan Roughgarden też są nie od macochy.

Ponieważ się ściemnia, będziemy się streszczać. Etolodzy nieźle się zdziwili bo znalezienie homoseksualnych zwierząt wcale mnie było trudne. Trudne było znalezienie gatunku, w którym homoseksualizm nie występował. W ciągu dwudziestu lat przyjrzeli się bliżej ponad 1500 gatunkom i nie zdołali znaleźć żadnego bez homoseksualnych osobników. Od bezkręgowców, porzez owady, płazy, gady, ptaki i ssaki – wszędzie napotykali na geje i lesbijki. W związku z powyższym spokojnie możemy uznać występowanie homoseksualizmu u zwierząt nie za wyjątek, lecz za biologiczną normę. A to co jest normą winno być (zgodnie z zasadami logiki) uznawane za normalne. Nie można uznawać za dewiację (czyli zboczenie) czegoś co jest normą, bo jest to hm, najzwyczajniej pozbawione sensu, czyli głupie. Tyle jeśli chodzi o to co jest zgodne z naturą, a co jest z nią sprzeczne.

Za zboczenie można zgodnie z zasadami logiki uznać odstępstwo od normy. I tutaj zaczyna robić się ciekawie. Pośród 1500 przbadanych gatunków znalazł się jeden odstający wyraźnie od innych. Tylko pośród species homo sapiens udało się odnaleźć obcą naturze homofobię. Podobnież są nawet w obrębie tego gatunku osobniki bezwstydnie promujące to smutne zboczenie.

Homofob wygląda tak: