Logika emocjonalna

17 czerwca, 2009

Niezły łobuz z tego Golemana. Namieszał w głowach, że aż zęby bolą. Wobec faktu, że termin „inteligencja emocjonalna”, mimo uporczywych usiłowań panów Lockego, Zeidnera i Robertsa, nie daje się tak łatwo usunąć z masowej wyobraźni, zajmijmy się logiką emocjonalną. Dla odmiany. Twierdzącym, że czegoś takiego nie ma, polecić można szczególny przypadek postrzegania rachunku prawdopodobieństwa w przypadku gier losowych.

Bez zbędnego zagłębiania się w szczegóły przypomnijmy, że w przypadku skreślenia na kuponie totolotka sześciu liczb, prawdopodobieństwo wylosowania „szóstki” jest identyczna dla każdej dowolnej kombinacji. Również dla tej, która została wylosowana w poprzednim ciągnieniu. I tu zaczyna się problem. Zdumiewająca większość ofiar gier losowych, zapytana o to, czy ma sens zakreślania liczb, które komuś przyniosły materialne szczęście przed tygodniem, odpowiada, że nie. Szansa dwukrotnego wyciągnięcia takiej samej kombinacji w dwóch kolejnych odsłonach dramatu, wydaje im się nagle niebywale, ba, astronomicznie mała, o wiele mniejsza niż szansa wyciągnięcia daty urodzin żony sąsiada, rozmiaru butów rodzeństwa lub liczb które im się przyśniły w proroczym śnie. Nieodparcie nasuwa się analogia do irracjonalnej wiary żołnierzy chowających się w zamęcie bitwy do leja po bombie, w przeświadczeniu, że rachunek prawdopodobieństwa jest ich sprzymierzeńcem.

Logicznie rzecz biorąc, zakreślanie liczb wylosowanych w ostatnim ciągnieniu jest najlepszą z możliwych strategii. Wobec wzmiankowanej powyżej niechęci innych grających do tej kombinacji, szansa na to, że wygranej nie trzeba będzie dzielić z innymi, a zatem że będzie ona znacząco wyższa, wzrasta. Czy ktoś to robi? Wątpliwe. W przeciąganiu liny pomiędzy odpowiedzialnymi za podejmowanie trafnych decyzji, „logicznymi” obszarami kory znajdującymi się ponad ciałem modzelowatym, a ewolucyjnie starszymi warstwami zbliżonymi do układu limbicznego, z dziecinną łatwością wygrywa ten drugi. Wbrew logice rozumianej jako dyscyplina normatywna.

Kropotkin, w drodze do kolektury totolotka, zastanawia się poważnie nad zasadnością wprowadzenia terminu „emocjonalnej racjonalności”. Krótko przed osiągnięciem celu, sięga do kieszeni i dyskretnie wyrzuca do kosza na śmieci wypełniony uprzednio kupon. Zakreśli swe liczby na miejscu dbając, aby nie zabrakło wśród nich ulubionej siódemki. Jak również siedemnastki i czwórki. Teściowej można nie lubić, przenoszenie swej niechęci na jej datę urodzenia wydaje mu się jednak zupełnie pozbawione logiki.

– – – – – – – –

Szanowni komentatorzy Aspik i Nameste zwrócili mi słusznie uwagę na niestosowność bądź też nieadekwatność przykładu z lejem po bombie. Proszę zatem o traktowanie z należną ostrożnością i ewentualnym sceptycyzmem. Jestem na najlepszej drodze aby się samemu do leja zdystansować. Do czasu znalezienia lepszego przykładu lej (prowizorycznie) pozostanie.